Od przedwczoraj do końca miesiąca w niemal całej Polsce można zbierać ślimaki winniczki, które potem trafią na stoły smakoszy we Francji i Włoszech - przypomina DZIENNIK. Specjaliści uważają, że to ostatni rok polowania na mięczaki, ponieważ populacja winniczka staje się w naszym kraju coraz mniejsza.
Wczoraj w lasach czternastu województw rozpoczął się sezon na ślimaki. W samym tylko województwie zachodniopomorskim wojewoda wydał pozwolenie na zbiór - bagatela - 124 ton winniczka. Będzie obowiązywał do końca maja. "Nie wszędzie będzie można zbierać ślimaki. Zakaz obowiązuje m.in. w Parkach Narodowych i rezerwatach przyrody" - tłumaczy Anna Bogusławska z Urzędu Wojewódzkiego w Szczecinie.
Obowiązuje też w województwie łódzkim i mazowieckim. Jacek Michalak, z Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi tłumaczy, że konserwator przyrody nie wydał pozwolenia na zbiór ślimaków z dwóch powodów. "Po pierwsze nie było chętnych na zbieranie ślimaków. Po drugie nikt w naszym regionie nie wie tak naprawdę, jak liczna jest populacja winniczka. Nie chcemy jej uszczuplać" - mówi Michalak.
Zdaniem specjalistów właśnie zbieranie winniczka może spowodować wymarcie tego gatunku. I przewidują, że to ostatni rok, gdy wojewodowie wydają pozwolenia na zbiór ślimaków. "Winniczki dość późno osiągają dojrzałość płciową, jest ich coraz mniej. Najwyższy czas skończyć ze zbieractwem, nie można pozwolić, by całkowicie wyginęły" - powiedział DZIENNIKOWI Jerzy Kapeliński, technolog w firmie Aqua Agro Projekt z Gryfowa Śląskiego, która organizuje kursy hodowli ślimaków.
Właśnie hodowla ma zastąpić tradycyjne zbieractwo. Pierwszych dziesięciu producentów w połowie maja spotka się w podłódzkiej Spale i opracuje strategie działania na najbliższe lata. "Kolejnych stu biznesmenów już planuje rozpoczęcie hodowli" - zdradza Kapeliński.
Kuszą ich w miarę wysokie zyski. Cena za kilogram winniczków w Paryżu kształtuje się w granicach 40-60 euro. Tymczasem w ubiegłym roku za kilogram w Polsce płacono zbieraczom góra dwa złote.
"Najczęściej dzieci i bezrobotni zbierają" - mówi Adela Szkołut, prowadząca skup winniczka w Skrczu, w powiecie starogardzkim. "Teraz nie ma odpowiedniej pogody do zbierania. Musi być wilgotno i pochmurnie. Wtedy ślimaki wychodzą" - daje dobre rady.
Ślimaki z polskich lasów trafiają do restauracji we Włoszech i Francji. Coraz chętniej kupowane są też przez firmy kosmetyczne, które wykorzystują śluz z winniczków do produkcji np. kremów.
Polska to ojczyzna winniczka. Jego walory kulinarne znali już średniowieczni zakonnicy. Cystersi hodowali ślimaki w ogrodach i parkach przyklasztornych. Dziś winniczek to nasz sztandarowy produkt. We francuskich restauracjach jest prawdziwym rarytasem. Wprawdzie Francuzi hodują dwa rodzaje swoich ślimaków, ale te nie umywają się smakowo do rarytasu z Polski.
7529958
1