Polska wykorzysta wszystkie możliwości, żeby zmienić rozporządzenie KE dotyczące opodatkowania nadmiernych zapasów żywności - zapowiedział w piątkowej rozmowie z PAP wiceminister rolnictwa Jerzy Plewa. Rozporządzenie to uznał za "praktycznie niewykonalne".
Czwartkowa "Rzeczpospolita" napisała, że Polska rozważa możliwość pozwania Komisji Europejskiej do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości za wprowadzenie mechanizmu, który w praktyce uniemożliwi, przynajmniej przez trzy lata, wzrost sprzedaży polskiej żywności do krajów "15".
Według gazety, rozporządzenie KE od 1 maja nakłada niezwykle wysokie podatki za magazynowanie lub eksport produktów rolnych do innych krajów Unii powyżej "normalnego stanu", czyli obecnego poziomu.
- Nie wykluczamy w tej sprawie niczego. Wręcz przeciwnie - wszystkie możliwe działania musimy podjąć, żeby to rozporządzenie zmienić – powiedział wiceminister rolnictwa. Podkreślił przy tym, że tytuł artykułu w czwartkowej "Rzeczpospolitej" ("Trudno będzie uniknąć sądu") pochodzi od redakcji.
Według niego, opublikowane rozporządzenie jest niezgodne z dotychczasowymi ustaleniami, mimo że - jak powiedział - "minister Olejniczak po rozmowie z komisarzem Franzem Fischlerem piątego listopada w Brukseli powiedział, że komisarz uznał właściwość naszych argumentów".
Podkreślił, że to rozporządzenie ma przeciwdziałać spekulacji i pomóc krajom przystępującym do Unii dostosować się do wspólnej polityki rolnej UE. - My się też podpisujemy pod tym, żeby przeciwdziałać spekulacjom - podkreślił Plewa.
Zwrócił jednak uwagę, że tym razem rozporządzenie Komisji "jest wypaczeniem idei, która wynika z art. 41 Traktatu Akcesyjnego i rozporządzenia nr. 3108/94 z poprzedniego rozszerzenia".
- Uważam, że w takiej postaci to rozporządzenie jest praktycznie niewykonalne. I to nie chodzi o jakiś brak dobrej woli czy ścisłej współpracy z KE, tylko jego wdrożenie wymagałoby znacznego rozbudowania administracji, zapewnienia kontroli poszczególnych podmiotów gospodarczych zajmujących się produkcją lub handlem produktami umieszczonymi na liście - powiedział Plewa.
- Bo chodzi nie tylko o kontrolowanie zapasów Agencji Rynku Rolnego tylko o zapasy jakie prowadzi sobie każdy podmiot rynku rolnego - i trzeba byłoby określić zapasy normalne i nadmierne i wtedy te nadwyżkowe - opodatkować - wyjaśniał.
Plewa, który we wtorek będzie negocjował w Brukseli ewentualne zmiany tego rozporządzenia zwrócił uwagę, że na "polskiej" liście znalazło się ponad 100 pozycji taryfowych - i to przede wszystkim towarów produkcji krajowej - podczas gdy w poprzednim rozszerzeniu zawierała ona nie więcej niż kilka pozycji i to wyłącznie produktów pochodzących z importu.
- Przede wszystkim na liście towarów znalazły się wszystkie ważne dla nas produkty: zboża, mięso, produkty mleczarskie. Ponadto doszło do kuriozum w tym rozporządzeniu, bo umieszczono również takie produkty jak np. przepony wołowe, czosnek czy pieczarki - wyliczał Plewa.
Zauważył przy tym, że na te ostatnie mamy zerowe stawki celne, więc gdyby ktoś chciał spekulować - nawet pomijając fakt, że te bardzo nietrwałe grzyby trudno magazynować - mógłby to robić już teraz.
Podsumowując, wiceminister rolnictwa powiedział, że Polska zgłasza zastrzeżenia co do zakresu listy, objęcia opłatami towarów produkcji krajowej i wysokości nakładanej opłaty. "Uważamy też, że rozporządzenie powinno działać w obie strony, żeby przeciwdziałać również spekulacjom eksporterów z UE" - dodał.
Jego zdaniem, "zastosowanie tego rozporządzenia na szeroką skalę mogłoby dać taki skutek jak opodatkowanie produkcji krajowej, doprowadzając do ograniczenia polskiego eksportu produktów rolnych na rynek wspólnoty".
- Ale to nie jest jakieś nieporozumienie czy przeoczenie, ponieważ od czerwca zgłaszaliśmy nasze stanowisko na piśmie, zajmowaliśmy się na posiedzeniach komitetu zarządzającego, były protesty całej "10", bo to nie jest sprawa tylko Polski" - podkreślił. - My się też podpisujemy się pod tym, żeby przeciwdziałać spekulacjom - zastrzegł.
Plewa przyznał, że podobne rozporządzenie dotyczyło również Austrii, Finlandii i Szwecji w poprzednim rozszerzeniu. - Ale wtedy opodatkowano głównie oliwę z oliwek, ryż i owoce cytrusowe, ponieważ w tych krajach cła na te artykuły były niskie, a w Unii - wysokie - przypomniał.
Dodał również, że w poprzednim rozszerzeniu proponowana opłata była "rozsądnie pomyślana", a teraz zastosowano najwyższą stawkę celną jaką Unia stosuje w stosunku do krajów trzecich, często jest to ponad 100 proc. - To może prowadzić do pogorszenia warunków sprzedaży naszych towarów w stosunku do tego co mamy teraz - zauważył wiceminister rolnictwa.
Zdaniem Plewy, dopiero gdyby Bruksela uwzględniła uwagi Polski, "to rozporządzenie miałoby podobny kształt jak w poprzednim rozszerzeniu i rzeczywiście ograniczałoby się do niektórych, wyjątkowych towarów, gdzie rzeczywiście różnica między cłem w Unii a naszym jest znacząca". Nie chciał jednak tych produktów wymienić.
Uspokajał przy tym, że "jest to normalne, iż będąc w UE o własne interesy trzeba zabiegać stale". "Jeśli się z czymś nie zgadzamy, to musimy wykorzystać wszystkie możliwości proceduralne. Na razie jesteśmy tylko krajem, który ma status aktywnego obserwatora i możemy mówić, prezentować nasze stanowisko na piśmie.
To wszystko już wykonaliśmy - łącznie z pismami na najwyższym szczeblu: do komisarzy, do przewodniczącego KE, ale sprawa niestety toczy się niezgodnie z naszymi interesami" - powiedział wiceminister rolnictwa.
Zwrócił ponadto uwagę, że zgodnie z jednym z artykułów, jakie jest w rozporządzeniu, Komisja może przed dniem akcesji zmienić znajdującą się tam listę towarów. - To pokazuje jak trudno je wprowadzić w życie: musimy przygotować wszystko, m.in. rozbudować administrację, opracować rozwiązania ustawowe - i być gotowym na to, że lista się zmieni dzień przed akcesją: może się wydłużyć, albo skrócić - powiedział Plewa.
Dodał, że po rozmowach z komisarzem Fischlerem ustalono, że w najbliższy wtorek odbędą się rozmowy na szczeblu dyrektora komitetu zarządzającego ds. mechanizmów handlowych, który to komitet przygotowywał rozporządzenie Komisji Europejskiej. - Analizujemy wszystkie aspekty tego rozporządzenia. Również aspekty prawne, ponieważ uważamy, że wykracza ono poza cele sformułowane w tym rozporządzeniu i poza uprawnienia, które daje chociażby art.41 Traktatu Akcesyjnego - podkreślił.
Plewa zapowiedział też, że w najbliższy poniedziałek sprawę tego rozporządzenia KE najprawdopodobniej będzie rozpatrywała unijna Rada Ministrów Rolnictwa.