Nowa i podpisana już przez prezydenta ustawa o rynku mleka przyznaje pierwszeństwo w otrzymaniu dodatkowych limitów tym rolnikom, którzy produkują poniżej 800 tysięcy kg mleka rocznie. Od razu wzbudziło to kontrowersje.
Oznacza to, że najwięksi producenci mogą mieć kłopoty. Pojawiają się zarzuty o łamanie zasady konkurencyjności. Zablokuje to naturalny proces łączenia się małych gospodarstw w większe, które produkują taniej, może zahamować spadek cen artykułów mleczarskich oraz grozić bankructwem wielu gospodarstw, które zainwestowały w swój rozwój duże fundusze.
Utrzymanie regionalizacji kwot mlecznych – czyli zakaz sprzedaży niewykorzystanych kwot z jednego regionu do drugiego powoduje, że są województwa, w których rolnicy płacą wysokie sumy za kwoty na wolnym rynku.
Polscy producenci mleka z niepokojem czekają na decyzje Komisji Europejskiej w sprawie wcześniejszego uruchomienia rezerwy restrukturyzacyjnej. Ostatecznej odpowiedzi na polską prośbę ciągle nie ma, mimo że rok gospodarczy w mleczarstwie kończy się za kilka dni.
Są jednak sygnały, że Bruksela nie wyrazi zgody na takie rozwiązanie. Traktat Akcesyjny przewiduje bowiem, że można to zrobić dopiero w sezonie 2006/2007.
Może wchodzić w grę jedynie zamiana kwoty bezpośredniej na hurtową. Ale to nie rozwiąże naszych problemów. A za nadprodukcję, która na pewno będzie (około 400 tys. ton) polskim rolnikom grożą wysokie kary.
Rolnicze związki żądają by finansową odpowiedzialność za wynegocjowanie zbyt niskiej kwoty hurtowej poniosło państwo. Ale Komisja Europejska zapowiada, że zapłacenie kar – za przekroczenie kwot – przez państwo, a nie przez rolników uzna za niedozwoloną pomoc. I w związku z tym Polska może się narazić na dodatkowe konsekwencje.