Jacek Piętowski żył z jabłek. Kupował je od sadowników i sprzedawał wrocławskiej firmie handlowej Yoss & Bell.
Początkowo współpraca układała się dobrze, transakcje były duże a zapłata
regularna i terminowa. Piętowski mógł zatem w terminie spłacać swoje
zobowiązania wobec sandomierskich sadowników. Jednak latem ubiegłego roku firma
Yoss & Bell przestała płacić. Powstał dług na kilkaset tysięcy złotych.
Piętowski nie mógł zatem spłacić swych własnych długów wobec dostawców owoców.
Stracił renomę i twarz.
Jednym z jego kontrahentów był prokurator z
Sandomierza. On też był zainteresowany ściągnięciem długu od Piętowskiego.
Jednak dogadał się za jego plecami z firmą Yoss & Bell. Po tym fakcie prezes
firmy oznajmił pechowemu przedsiębiorcy, że prokuratura nic mu nie zrobi.
Piętowski złożył doniesienie do prokuratury poza Sandomierzem. Sprawa ciągnie
się jednak bardzo długo, a oszuści korzystając z tego zdążyli zlikwidować firmę
i założyli nową, w której też handlują jabłkami.