Ruch Zieloni-Lewica, tworzący wraz z Sojuszem Socjaldemokratycznym koalicję rządzącą, domaga się wycofania wniosku o członkostwo kraju w UE. Islandzka gospodarka bowiem kwitnie, w przeciwieństwie do reszty Europy.
Sytuacja w Europie zmieniła się od chwili rozpoczęcia rozmów akcesyjnych w 2010 r. Dziś UE toczy kryzys. Wydaje mi się, że przystąpienie do wspólnoty byłoby dla Islandii niekorzystne – oświadczyła minister edukacji i wiceszefowa Ruchu Zieloni-Lewica Katrín Jakobsdóttir. Według niej wniosek o członkostwo „należy wycofać”. Wejście do UE (przewidziane na 2013 r.) miało uratować Islandię, pogrążoną w kryzysie po załamaniu się sektora bankowego w 2008 r. W międzyczasie kraj przezwyciężył jednak kryzys, bezrobocie wynosi zaledwie sześć procent, a wzrost gospodarczy osiągnie w tym roku 2,8 proc. PKB. – Zamiast ratować banki, pozwoliliśmy im upaść. Dawno spłaciliśmy też międzynarodowe kredyty. Dziś możemy pożyczać na rynkach finansowych bez cudzej pomocy – podkreśla sekretarz stanu w ministerstwie gospodarki Gudmundur Arnason.
Islandia zdewaluowała także swoją walutę o 80 proc., co ściągnęło turystów z sąsiednich krajów nordyckich. Inspektor Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) podkreślił tydzień temu, podczas wizyty w Rejkiawiku, że pozostałe kraje Europy „mogą wiele się nauczyć od Islandii”. Nic dziwnego więc, że w islandzkim parlamencie z 63 parlamentarzystów 39 jest za zerwaniem negocjacji z Brukselą. Socjaldemokraci upierają się jednak przy swoim. – Zieloni zgodzili się na negocjacje akcesyjne w umowie koalicyjnej. Jeśli teraz zmienią zdanie, to koalicja się rozpadnie – ostrzegł szef MSZ Össur Skarphé?insson.