W Uniwersytecie Jagiellońskim ma powstać internetowa baza prac doktorskich, co ma zapobiec pladze plagiatów - informuje "Dziennik Polski".
Problem w tym, że przyszli doktorzy niechętnie godzą się na umieszczenie ich
prac na powszechnie dostępnej stronie internetowej. Dlaczego? Wolą czekać, aż
jakieś wydawnictwo zaproponuje im publikację i będą mogli na tym
zarobić.
Dr Zdzisław Pietrzyk, dyrektor Biblioteki Jagiellońskiej, gdzie
ma być tworzona baza, twierdzi, że od wydania zgody na publikację doktoratu w
Internecie powinno się uzależniać dopuszczenie do jego obrony. - Taka zgoda
powinna być obligatoryjna. Doktorant, pisząc pracę korzysta przecież z
laboratoriów, aparatury i bibliotek uniwersyteckich. Doktorat jest więc wspólnym
dziełem uczelni i tego, kto go napisał - argumentuje Pietrzyk.
-
Nie rozumiem postawy doktorantów, mówi prof. Karol Musioł, prorektor UJ
ds. rozwoju. - Każdemu przecież powinno zależeć na tym, aby to, co napisał
ujrzało światło dzienne. Nie często przecież zdarza się, że doktorat jest
dostępny w księgarni. Chciałbym, żeby wszyscy doktoranci zrozumieli, że
udostępnianie wiedzy jest ich moralnym obowiązkiem.