Inflacja w ujęciu rocznym będzie kształtować się w pierwszym kwartale 2005 roku na poziomie ok. 4,5%, ale nie sięgnie 5%, natomiast poniżej celu Rady Polityki Pieniężnej (RPP) wskaźnik CPI spadnie w trzecim kwartale tego roku – powiedział minister finansów, Mirosław Gronicki.
W styczniu inflacja w
ujęciu rocznym nie osiągnie poziomu 5% […] uważam, że będziemy mieli 4,5% w
pierwszym kwartale – powiedział Gronicki w wywiadzie dla ISB. Mocny złoty ma swoje przełożenie także na
inflację, pamiętajmy, że ceny ropy wykazują trend raczej spadający. Poza tym
zaczynają spadać hurtowe ceny żywności, to są te czynniki, które będą miały
wpływ na inflację – dodał.
W listopadzie ubiegłego roku inflacja wyniosła 4,5% w ujęciu
rocznym. Zdaniem ekonomistów w grudniu inflacja ukształtowała się na podobnym
poziomie, ale w pierwszym kwartale może nieznacznie wzrosnąć ze względu na efekt
bazy i zmiany cen urzędowych.
W niedawno udzielonym wywiadzie dla ISB członek Rady Polityki
Pieniężnej Halina Wasilewska-Trenkner powiedziała, że
w pierwszym kwartale inflacja może zbliżyć się do 5%. Podobne zdanie wyraził w
grudniowej rozmowie z ISB wicepremier ds. gospodarczych Jerzy Hausner.
CPI poniżej celu RPP
w III kw. 2005 roku
Jego zdaniem inflacja w trzecim kwartale spadnie poniżej
2,5%. Inflacja na poziomie 2,5% r/r to cel Rady Polityki Pieniężnej. Dopuszczalne odchylenie
to 1 pkt. proc. w każdą stronę.
Jeżeli wpływ tych
dwóch czynników ropy i żywności zacznie maleć to nawet
jeśli inflacja bazowa trochę podskoczy to siłą rzeczy raczej będzie
malała niż rosła różnica między inflacją bazową a CPI. Uważam, że będziemy mieli
4,5% w I kwartale, a w III kwartale będziemy już poniżej 2,5%
–
powiedział Gronicki.
Zdaniem wicepremiera Jerzego Hausnera cel RPP zostanie osiągnięty w 2005 roku, natomiast
w opinii Haliny Wasilewskiej-Trenkner z RPP może stać
się to najwcześniej pod koniec tego roku, a już na pewno w 2006
roku.
Złoty mocny z powodu
fundamentów
Gronicki uważa, że należy
spodziewać się raczej mocnego złotego w tym roku, ale niemożliwe jest wskazanie
poziomu kursu polskiej waluty, przy którym jest on niekorzystny dla
eksporterów.
W gospodarce to jest
tak, że dla jednych przedsiębiorców 4,08 zł to kurs nieopłacalny, a dla innych
jest to kurs, który daje im daje im duży zysk. Gospodarka ma swoje prawa i nie
można powiedzieć, że utrzymanie kursu 4,1 to z jej punktu widzenia sprawa najważniejsza – powiedział minister
finansów. Jeżeli chodzi o eksport to
badania empiryczne pokazują, że nie kurs jest podstawowym czynnikiem
dynamizującym polski eksport. Przypomnę, że w roku 2000 eksport wzrósł o 23,2%,
a w tym czasie złoty był wyjątkowo mocny – dodał.
Jego zdaniem przedsiębiorcy muszą być przede wszystkim dobrze
przygotowani do konkurencji na rynku międzynarodowym.
Siła tkwi w samym
sektorze prywatnym. W jego prężności i elastyczności. Oczywiście dobrze jest
pomagać przedsiębiorcom, w pewnym zakresie usuwać przeszkody i bariery, ale
oprócz tego oni sami muszą rozwiązywać swoje problemy – stwierdził Gronicki.
Natomiast ostatnie umocnienie złotego to kwestia głównie
fundamentów gospodarki.
Główną przyczyną
zainteresowania inwestorów jest dobra ocena fundamentów polskiej gospodarki, z
drugiej strony pod koniec roku, obroty walutowe są z reguły niewielkie, głównie
realizowane przez kantory. To przy bardzo małych obrotach na „interbanku” powodowało wzmocnienie złotego – uważa minister
finansów. Mocny złoty to wynik kombinacji
wielu czynników. Nie sądzę, aby to był tylko efekt spekulacji, aczkolwiek
widzimy co się dzieje, ile funduszy wchodzi do Polski i kupuje polskie papiery – dodał Gronicki.
Deficyt budżetu w 2004 roku mógł wynieść ok. 40 mld zł
Deficyt budżetowy w 2004 roku mógł być niższy od planowanego
o ponad pięć mld zł, czyli sięgnąć ok. 40 mld zł, powiedział ISB minister finansów Mirosław Gornicki. Rok 2005 także może zakończyć się lepiej niż
przewiduje ustawa i jest szansa, że w 2006 rok deficyt będzie dalej obniżany.
Według planu deficyt budżetowy miał w 2004 roku wynieść 45,3
mld zł. Po listopadzie sięgnął on 74,6% założeń, czyli
wyniósł 33,79 mld zł.
Wszystko wskazuje na
to, że realne będzie wykonanie deficytu w granicach ok. 40 mld zł. W wyniku wyższego wzrostu gospodarczego i wyższej
inflacji dochody budżetowe utrzymują się na bardzo dobrym poziomie. Warto
podkreślić, że duże dochody z CIT to efekt coraz większych zysków osiąganych
przez polskie firmy – powiedział w wywiadzie
dla agencji ISB Gronicki.
Dobrze, lepiej, super dobrze
Gronicki powiedział także, że jest
spore prawdopodobieństwo, iż deficyt budżetu w 2005 roku będzie niższy od
planowanych 35 mld zł.
Nie można przekroczyć
35 mld deficytu. Jak wiadomo przekroczenie deficytu
oznacza dwie możliwości: albo idzie się do więzienia, albo nowelizuje się budżet. Ja nie dopuszczam ani jednej ani drugiej. Jest spore
prawdopodobieństwo, że deficyt nie tylko nie będzie wyższy, ale nawet może być
niższy – powiedział.
Dodał, że pierwszy kwartał będzie najcięższy dla budżetu z
powodu składki do Unii Europejskiej, ale deficyt w styczniu będzie niższy niż
szacowane wcześniej przez przedstawicieli resortu 20% planowanych na cały rok 35
mld zł.
Pierwszy kwartał to
okres dla budżetu najcięższy. Napływ dochodów dopiero nabiera tempa, zwykle w
ciągu pierwszych miesięcy niższe są dochody z CIT, towarzyszy temu jednak
stosunkowo wysoka inflacja wszystko wskazuje więc, że
poziom dochodów będzie przyzwoity, ale czekają nas potężne wydatki. Nie jest
nowiną, że już w I kwartale musimy przekazać do Unii 5 miesięcznych rat po 600
mln zł każda, czyli 3 mld
zł – powiedział Gronicki.
Pani minister Suchocka
[wiceminister finansów Elżbieta Suchocka-Roguska -
przyp. ISB] powiedziała, że w styczniu spodziewa się deficytu rzędu 20%. Mam
nadzieję, że będzie to deficyt trochę niższy, który potem, stopniowo będzie
schodził w dół. Znacznie lżejszy powinien być II kwartał, ponieważ nie będzie
już obciążenia pięcioma ratami do UE. Zostanie nam do spłacenia tylko jedna i to
niepełna rata – dodał.
Minister zaznaczył jednak, że mówiąc o wykonaniu budżetu 2005
trzeba brać pod uwagę fakt, iż w drugiej połowie roku inflacja będzie już
niższa, dlatego dynamika dochodów podatkowych z podatku VAT może być też nieco
niższa, choć sytuacja zarówno "zarówno w podatku akcyzowym jak i w podatkach
dochodowych będzie dobra". Gronicki zapowiedział też,
że prace nad obniżeniem podatku VAT i uproszczeniem systemu podatkowego nie
zostaną zawieszone.
Byliśmy skoncentrowani
głównie nad budżetem 2005, bo to jest najważniejsze. Po jego przyjęciu staramy
się realizować kolejne trudne tematy, przede wszystkim kwestie podatkowe. Chcemy
upraszczać system podatkowy nie tylko w aspekcie parametrów, ale też z punktu
widzenia uproszczenia pracy urzędów skarbowych, administracji skarbowej i
zarządzania całym ministerstwem – powiedział. Celem tych zmian jest przede wszystkim
dążenie do ujednolicenia stawek, doprowadzenie do poprawek w ustawie VAT – dodał.
Pięta
achillesowa
Zdaniem Gronickiego także 2006 rok
może wyglądać dobrze pod względem deficytu budżetowego.
Uważam, że jest realna
szansa na zmniejszenie deficytu w roku 2006. Wszystko zależy od tego jak będzie
wyglądała gospodarka i jak zostaną przeprowadzone reformy podatkowe, a także od
tego jaki poziom wydatków będzie ustalony. To może nam
dać luz tak bardzo potrzebny w realizacji programu konwergencji. Najwcześniejsza
możliwa data wejścia do euro to rok 2009 rok – powiedział.
Według zaakceptowanego przez rząd w końcu listopada programu
konwergencji, deficyt budżetowy wyniesie w 2007 roku 2,2% PKB. W 2005 roku
deficyt budżetowy według ESA 95 ma wynieść 3,7% wobec 4,0% planowanych na 2004
rok.
Według ministra, budżet na 2005 rok pokazuje, że finanse
publiczne będą bezpieczne i będą także bezpieczne w kolejnych latach, jednak
przyszły rząd musi kontynuować reformy finansów publicznych, ale stopniowo.
W kolejnych latach możemy być spokojni, że nie dojdzie do
załamania finansów publicznych. Musi być jednak spełniony jeden warunek:
następcy nie mogą psuć finansów publicznych. Tak jak poprzednicy, muszą oni
starać się doprowadzić do tego by, finanse publiczne przestały być najsłabszym
ogniwem polskiej gospodarki –
powiedział. Muszą patrzeć
na dwie strony na stronę dochodową i wydatkową. Jeżeli chcieliby to
przeprowadzić rewolucyjnie, koszty mogą być spore, jeżeli jednak będą to robili
stopniowo to sądzę, że w ciągu paru lat można uzdrowić sytuację w finansach
publicznych – dodał.
Powiedział też, że jeśli uda się utrzymać wysokie tempo
wzrostu PKB, to też „powoli nam to na stopniowe eliminowanie trudności w
finansach publicznych”. Dług publiczny w 2004 roku ma szanse być nawet niższy
niż 50% wobec 51,6% PKB w 2003 roku, uważa Gronicki.