Do 22 grudnia władze województwa morawsko-śląskiego muszą wykupić ziemię pod fabrykę samochodów, jaką Hyundai zamierza wybudować w Czechach.
Gruntów nie chcą sprzedać członkowie spółdzielni rolniczej. Premier grozi im wywłaszczeniem.
Koreańska delegacja, która prowadzi w Pradze rozmowy, wybrała strefę Noszovic jako najlepszą, bo niezbyt oddaloną od słowackiej Żyliny, gdzie swoje zakłady samochodowe buduje Kia, siostrzana firma Hyundaia. W projektowanej w Noszovicach strefie przemysłowej państwo czeskie ma zainwestować około 2 mld koron, Koreańczycy na swoją fabrykę planują wydać miliard euro, dając pracę ponad 3 tysiącom ludzi. Spółdzielcy, których pola leżą w środku strefy, nie widzą w tym dla siebie żadnych korzyści.
Wszyscy dokoła już się zgodzili na sprzedaż ziemi, tylko spółdzielnia nie podjęła jeszcze decyzji. Siedmiu właścicieli nie chce się zgodzić na sprzedaż swoich poletek leżących w środku strefy. Spór dotyczy milionowych kwot. Rolnicy żądają 147 mln koron za swoją ziemię, państwo oferuje im 60 mln. Problem z wykupem ciągnie się już od wielu tygodni i Koreańczycy powoli tracą cierpliwość. Ostateczny termin to 22 grudnia. Do tego czasu musi być już wszystko ustalone.
- Jeśli rolnicy nadal będą się upierać, grozi im wywłaszczenie - powiedział czeski premier Jirzi Paroubek, wzbudzając niezadowolenie wojewody Evżena Toszenovskiego i właścicieli noszovickiej ziemi, którzy przypomnieli szefowi rządu, że przemocą już odbierano im ziemię w okresie komunizmu. - Jeśli państwo wywłaszczy prywatną ziemię dla jakiejś innej prywatnej firmy, to znak, że przyszedł najwyższy czas na emigrację z tego kraju - powiedziała Daniela Janiczkova protestująca przeciwko budowie fabryki.
Podobne kłopoty miał Hyundai na Słowacji, gdzie górale odmawiali sprzedania ziemi pod budowę fabryki aut Kia po cenie wyznaczonej przez państwo. Uważali, że grunty te warte są kilkakrotnie więcej. Pola znajdowały się w samym środku planowanej budowy i wiadomo było, że bez zajęcia tych terenów nie może być mowy o rozpoczęciu prac. Słowacki rząd zdecydował się jednak na wydanie zezwolenia na rozpoczęcie robót, jednocześnie negocjował z góralami i ostatecznie zapłacił żądaną przez nich cenę. Oburzyło to właścicieli gruntów wcześniej sprzedanych Hyundaiowi, którzy domagali się wyrównania.