Jeszcze nie przebrzmiały echa „świńskiej górki„ i protestów rolniczych w miesiącach styczeń - luty bieżącego roku, a nad polską hodowlę naciągają kolejne ciemne chmury. Jeszcze nie usunięto starych zagrożeń, a oto pojawiły się nowe, zagrożenia dla podstaw chowu trzody chlewnej – tym razem także dla chowu drobiu i bydła. Są nimi wysokie, ciągle rosnące ceny zbóż, spowodowane ich wykupem i gromadzeniem zapasów przez bogatsze od naszych firmy z Europy Zachodniej.
A wszystko to z powodu gorszych urodzajów zbóż nie tylko w Polsce, bo także w państwach zachodnich i południowych naszego kontynentu. Mowa, dotąd, o jednym ze źródeł zagrożeń, bo nie wymieniono tu wszystkich, jednakże źródłem prawdziwego rolniczego niepokoju są dopiero ich skutki. Specjaliści od ekonomiki rolnej szacują, że właściwe relacje cenowe żywca wieprzowego (jest on podstawą naszego rynku mięsnego) winny kształtować się w tej chwili (po uwzględnieniu cen na opasze) na poziomie 5,9 zł/kg żywca, gdy tymczasem osiągnęły one poziom ca 3,5 zł/kg, co gwarantuje rentowność chowu trzody jedynie w granicach 60%. Rolnictwo podbrzusza Wielkopolski, czyli całego jej południowego pasa, z jednej strony słynie z hodowli, z drugiej jednak uzależnione jest od jej rezultatów ekonomicznych. Tu jest jedno z kilku polskich zagłębi produkcji żywca wieprzowego i drobiowego i z wpływów z tej działalności żyją tysiące osób.
Ceny najbardziej cienionego zboża na rynku paszowym – jęczmienia - osiągnęły nie notowany dotąd poziom 800 zł/tonę, zaś rynkowe ceny żywica wieprzowego, w które jeszcze w sierpniu wahały się w granicach 4,4 - 4,5 zł/ha, spadły do poziomu niższego o 1 zł. Ale to nie jedyne sygnały poważnego zagrożenia dla podstaw stabilnej produkcji zwierzęcej regionu.
Zła sytuacja już dziś, i nie najlepsze prognozy na najbliższe tygodnie i miesiące, każą rolnikom podejmować decyzje, które choć w części mogą ograniczyć ich dalsze straty. Po pierwsze – niemal ustał obrót warchlakami i coraz mniejsze jest zainteresowania skupem prosiąt. Nie jest to tylko zmartwienie polskich hodowców, bo docierają do nas wieści z dość odległych rejonów wspólnego europejskiego rynku rolnego, że np. farmerzy holenderscy, w obawie przed bankructwem, uciekają się do bardzo drastycznych decyzji i poddają prosięta - które niechciane przychodzą na świat w tak niekorzystnej sytuacji rynkowej - technicznej eutanazji, poprzez gazowanie. U nas tego rodzaju praktyk nikt by chyba nie zaakceptował, ale to pokazuje, do jak rozpaczliwych decyzji mogą uciekać się niektórzy hodowcy, którzy nagle znajdą się w tragicznym położeniu.
Za jedną z przyczyn nadciągającego kryzysu hodowlanego w trzodzie i w drobiu, uważa się nadal nie rozwiązane zagrożenia, które rolnicy podnosili i sygnalizowali podczas protestów w okresie zimy. Nastroje chwilowo, wówczas, uspokoiły się wskutek skupu interwencyjnego, toteż zaprzestano w resorcie myśleć o potrzebie wprowadzenia obowiązkowej kontraktacji żywca.
Nadal sprowadzane są do kraju wysokie kontyngenty półtusz wieprzowych i żywych tuczników na ubój - z Niemiec i Danii. W tej sytuacjo odżywa widmo działań monopolistycznych (dotąd zawsze pojawiały się one w takiej sytuacji) ze strony największych uczestników rynku mięsnego w Polsce.
O tym, że naprawdę obserwujemy początki kryzysu hodowlanego, świadczą przykłady ograniczania przez hodowców liczebności stada podstawowego, poprzez ubój loch, a to tak naprawdę zagraża rozchwianiu i rozregulowaniu rynku mięsnego na okres co najmniej kilku najbliższych miesięcy. Już wkrótce, bo z początkiem 2008 roku, zacznie obowiązywać ustawa zakazująca stosowania w paszach produktów GMO, tj. genetycznie zmodyfikowanych (chodzi tu w pierwszej kolejności o soję, która jest podstawowym składnikiem białek w paszach), co nie zapowiada niczego innego, jak kolejnej podwyżki cen na pasze dla drobiu, trzody chlewnej i bydła. O tym, że już źle dzieje się na rynku produktów mięsnych i pochodzenia zwierzęcego, nic tak nie przekonuje, jak rekonesans po sklepach mięsnych i nabiałowych, w których tegoroczny wzrost cen na niektóre produkty (np. sery, wędliny) przekroczył już 30%.
Widmo nadciągającego krachu hodowlanego, niestety znowu nie jest zauważane przez odpowiednie władze i instytucje, które nadal nic nie robią, by mu zapobiec lub choćby złagodzić jego skutki. W tej sytuacji 11 października o godz. 17-tej, po raz drugi w tym roku zbiorą się w sali Domu Restauracyjnego w Witaszycach, przy ul. Kolejowej 10, hodowcy i przedstawiciele instytucji rolniczych, by nie tylko alarmować o zaistniałej sytuacji odnośne władze - ostatnio mocno rozpolitykowane i zajęte walka o władzę i zapominające o sprawach państwa - ale też radzić jak wspólnie bronić się przed pogłębiającym się kryzysem i dalszymi stratami z twego tytułu. W spotkaniu zainicjowanym przez prezesa Wielkopolskiej Izby Rolniczej Piotra Walkowskiego i Prezesa Kujawsko – Pomorskiej Izby Rolniczej Ryszarda Kierzek, wezmą udział producenci trzody chlewnej, producenci drobiu, przedstawiciele hodowców bydła i organizacji spółdzielczych, zajmujących się skupem i przetwórstwem mleka jak również przedstawiciele mieszalni pasz.
6411966
1