Hiper- i supermarkety nie będą mogły prowadzić tzw. sprzedaży bezpośredniej zapowiada ministerstwo rolnictwa. W ostatnim czasie zażądały tego solidarnie organizacje skupiające całą branże mięsną. Ich zdaniem przyznanie wielko powierzchniowym sklepom takiego prawa byłoby niezgodne z zasadami wolnej konkurencji.
Sprzedaż bezpośrednia to zgodnie z unijnym, a już niedługo także z polskim prawem, szansa dla małych lokalnych przedsiębiorstw produkujących na przykład wyroby mięsne.
Takie firmy nie muszą przestrzegać wszystkich rygorystycznych przepisów sanitarno-weterynaryjnych. Ale coś za coś. W zamian za pewne odstępstwa mogą produkować tylko na niewielką skalę, a towar może być sprzedawany tylko w przyzakładowym sklepie.
Problem w tym, że o takie prawa zaczęły walczyć hiper- i supermarkety, które rozbiór i przetwórstwo mięsa prowadzą u siebie. Wtedy zaprotestowała branża mięsna. Jej zdaniem ewentualne przyznanie wielko powierzchniowym sklepom prawa do sprzedaży bezpośredniej byłoby promowaniem hiper- i supermarketów kosztem zakładów mięsnych, które tylko przez ostatnie dwa lata na przystosowanie do unijnych standardów wydały pół miliarda dolarów. Ich zdaniem, jeżeli duże sklepy chcą na swoich zapleczach na duża skalę rozbierać i przetwarzać mięsa to muszą spełniać takie same warunki jak zakłady mięsne.
To stanowisko wydaje się podzielać resort rolnictwa, który nie zamierza przyznawać prawa do sprzedaży bezpośredniej sieciom dużych sklepów. - Wymogi sanitarno-weterynaryjno w super- i hipermarketach o dużej zdolności przerobowej będą większe niż zakłady, które produkują kilkadziesiąt czy kilkaset kilogramów mięsa dziennie. - mówi wiceminister rolnictwa Jerzy Józef Pilarczyk.
Obecnie działy przetwórstwa i rozbioru mięsa posiada ponad 270 hiper- i supermarketów.