Dziś okaże się, czy w 2005 r. emeryci i renciści dostaną podwyżkę świadczeń, czy nie. Przekonamy się też, czy plan Hausnera jeszcze istnieje.
Prawdopodobnie dziś w Sejmie odbędzie się głosowanie, które przesądzi o zasadach waloryzacji emerytur i rent od przyszłego roku. Rząd chciałby, żeby podwyżki tych świadczeń były dokonywane dopiero wtedy, gdy inflacja w kolejnych latach przekroczy 5 proc. Ustawa wprowadzająca te zmiany to jeden z głównych filarów programu oszczędnościowego Hausnera. Ale od początku budzi ona sprzeciw wielu posłów, którzy argumentują, że reforma finansów państwa nie może obywać się kosztem najbiedniejszych.
Dlatego wczoraj nadzwyczajna sejmowa komisja zaproponowała poważne złagodzenie rządowej propozycji - waloryzacja miałaby następować już wtedy, gdy skumulowana inflacja przekroczy 3 proc. Problem jednak w tym, że propozycja komisji niweczy wszystkie oszczędności, jakie miały być uzyskane dzięki zmianom zasad waloryzacji. Inaczej mówiąc - los emerytów się nie poprawi, a o reformie finansów państwa możemy zapomnieć. Co by się stało, gdyby cały Sejm poparł komisyjną poprawkę?
- Ogłosiłbym wtedy, że nie ma w tej chwili programu naprawy finansów publicznych dającego rękojmię osiągnięcia naszego celu - oświadczył wczoraj wicepremier Jerzy Hausner. Przygotowując nowelę ustawy liczył on na to, że przyniesie ona około 9 mld zł oszczędności w ciągu czterech lat. Przypomnijmy, że wicepremier zapowiadał, że jeżeli jego plan naprawy finansów nie uzyska akceptacji, odejdzie z rządu. Hausnerowi bardziej do gustu przypadła zapewne druga z propozycji komisji dotycząca likwidacji tzw. starego portfela emerytalnego. Rozwiązywanie problemu ma się zacząć od osób najstarszych - urodzonych przed 1 stycznia 1930. W 2005 kwota bazowa (od której wyliczana jest ich emerytura) wyniosłaby 96,5 proc., a w 2006 - 100 proc. przeciętnego wynagrodzenia (tak jak w przypadku innych emerytów). W kolejnych latach, do 2010, miałyby być wyrównywane świadczenia innych emerytów starego portfela. W sumie jest ich w Polsce 5,3 mln.