- Grzech był, ale była później naprawa i pokuta - tak premier Jarosław Kaczyński skomentował doniesienia "Rz" dotyczące ministra Wojciecha Jasińskiego
Jak napisaliśmy w piątek, w latach 70. Jasiński był wysokiej rangi urzędnikiem PRL i członkiem partii. Wiele znajomości z tamtych czasów utrzymuje do dziś. Jego przyjacielem jest Marek Żurada, który w 1976 r. jako wicedyrektor płockiego Naftoremontu wyrzucał z pracy robotników uczestniczących w wydarzeniach czerwcowych. - Ja pana ministra znam od prawie 40 lat. Oczywiście o tym wszystkim doskonale wiedziałem - powiedział premier dziennikarzom w Sejmie. Zapewniał też, że Jasiński pomagał mu w latach 70., w okresie działalności w Komitecie Obrony Robotników. Tyle tylko, że w rozmowie z "Rz" Jasiński przyznał wcześniej, że wówczas nie utrzymywali ze sobą kontaktów.
Premier bronił wczoraj Jasińskiego przed atakami opozycji. W Sejmie dyskutowano bowiem nad wnioskiem Platformy Obywatelskiej o odwołanie ministra. - Mamy dziś niespotykane od 16 lat upartyjnienie spółek Skarbu Państwa. A pan, panie ministrze, całkowicie wstrzymał prywatyzację - zarzucał Jasińskiemu poseł PO Aleksander Grad. Jego zdaniem Jasiński woli nacjonalizować firmy, usuwając z nich zagranicznych inwestorów. Wymienił m.in. Bank Ochrony Środowiska. - To wasz bank, które realizuje wasze interesy - mówił pod adresem PiS. Wiceprezesem BOŚ jest skarbnik tej partii Stanisław Kostrzewski.
Minister Jasiński, który kiedyś zasiadał w radzie nadzorczej BOŚ, bronił się. - Staram się dobierać ludzi, którzy będą dobrze strzegli interesów Skarbu Państwa. Tylko nieliczni są związani z PiS - mówił.
Grad uznał, że w artykule "Rz" jest wiele informacji o Jasińskim, które powinny wyjaśnić komisje śledcze. - Jeśli pańscy znajomi stracili pracę w spółkach Skarbu Państwa, to rozumiem rozgoryczenie - rewanżował się Jasiński.
Premier uważa, że Jasiński walczy z nieprawidłowościami w prywatyzacji. - Każdy, kto zagłosuje za jego odwołaniem, nie będzie służył polskiej sprawie - mówił przed głosowaniem Jarosław Kaczyński.
Ministra bronili wszyscy przedstawiciele PiS i LPR. - Polacy uważają, że dotychczasowa prywatyzacja była złodziejska. My odrzucamy złe praktyki - mówił poseł Marek Suski (PiS).
Zaskakująca była postawa Samoobrony. Wiceszef partii Krzysztof Filipek wszedł na mównicę i oświadczył, że "z powodu napiętej sytuacji w koalicji" Samoobrona stanowisko w sprawie Jasińskiego zajmie dopiero podczas głosowania.
To był szantaż Andrzeja Leppera zastosowany wobec PiS. Nieoficjalnie wiadomo, że w zamian za poparcie Jasińskiego lider Samoobrony zażądał odwołania szefa Komisji Rolnictwa Wojciecha Mojzesowicza. To dawny członek Samoobrony, który dziś działa w PiS i ostro krytykuje Leppera. Szantaż się powiódł. Po spotkaniu z premierem Mojzesowicz złożył rezygnację. - Nie zostałem zmuszony do odejścia - zapewniał. - Po prostu trudno współpracować z takim ministrem rolnictwa jak Andrzej Lepper.
Samoobrona z miejsca ogłosiła, że poprze Jasińskiego. Z wieczornego głosowania minister wyszedł zwycięsko.