To nie notoryczne objadanie się i brak ruchu wywołują otyłość. Przyczyną może być nie nadmiar, lecz niedostatek energii, jaką dysponują nasze komórki - sugeruje polska badaczka
Autorką nowej oryginalnej teorii na temat przyczyn otyłości jest dr Danuta
Włodek z amerykańskiego National Center for Genome Resources z Santa Fe w stanie
Nowy Meksyk. Pracę jej autorstwa publikuje listopadowy numer prestiżowego
czasopisma "Journal of Theoretical Biology".
Dr Włodek przez lata
zajmowała się biologią nowotworów, ale ponieważ nadwagę zna z własnego
doświadczenia, w pewnym momencie postanowiła osobiście zmierzyć się z tym
problemem.
Do tej pory badacze mówili jednym głosem: przyczyną
otyłości jest przejadanie się i brak ruchu. Organizm konsumuje więcej, niż
spala, a nadmiar kalorii odkłada się w postaci tłuszczu. Jedyna rada to mniej
jeść i się ruszać – opowiada Włodek. Problem w tym, że powyższa rada z
rzadka okazuje się skuteczna. Jeśli nawet ogromnym wysiłkiem uda się zrzucić
parę kilogramów, wiele osób tyje z powrotem, i to z nawiązką, w stosunkowo
krótkim czasie.
Bezsilność otyłego
Tak było i ze
mną – ciągnie Włodek. – Niezależnie od tego, czy odchudzałam się przez
trzy, czy przez sześć miesięcy, efekt był ten sam. - Niemożliwe, żebyś tak
mało jadła i tyła - tłumaczyli specjaliści. - To niezgodne z nauką. Gimnastykuj
się!
Próbowałam, ale gimnastyka przekraczała moje możliwości.
Pół godziny ćwiczeń wyczerpywało zapasy energii na resztę dnia. - I wtedy
uznałam, że sama muszę się zabrać za wyjaśnienie zagadki
otyłości.
Włodek postanowiła odrzucić wszystkie dotychczasowe próby
wytłumaczenia przyczyn otyłości. Wybrała niestandardowy sposób pracy -
postanowiła przewertować za pomocą komputerowej techniki analizy danych bazy
grupujące wyniki badań na temat przemiany materii. Dzięki zastosowaniu metody
zwanej Knowledge Discovery in Databases udało się jej wytropić nowe zależności w
metabolizmie komórek i zaproponować własną teorię na temat tycia.
Nie
je, a tyje
Założenie teorii jest następujące: otyłość to wynik
nieprawidłowej przemiany materii. Organizm zamiast odkładać wyłącznie nadmiar
kalorii w postaci tłuszczu, magazynuje sporą ich część. Innymi słowy, z tego, co
człowiek zje, zbyt mało idzie na bieżące potrzeby organizmu (m.in. na
utrzymywanie temperatury ciała, wzrost i podział komórek, pracę narządów
wewnętrznych), zaś lwia część jest natychmiast odkładana jako
tłuszcz.
Efekt? Ludzie tyją dosłownie od kromki chleba popitej wodą, a
jednocześnie czują się zupełnie bezsilni, pozbawieni energii no i... cały czas
potwornie głodni. Ponieważ nasze komórki nie mogą obejść się bez ciągłego
dopływu energii, organizm częściowo pokrywa niedobory energetyczne, zużywając
własne białka, a więc mięśnie. W tej sytuacji tzw. dodatni bilans energetyczny
(je się więcej kalorii, niż spala) i wytwarzanie energii można porównać do
elektrowni, w której skład węgla (tłuszcz) jest głucho zamknięty na klucz, a
załoga pali w piecach zawartością biur.
Metabolizm
grubasa
Skąd się bierze takie zaburzenie przemiany materii?
Przychodzimy z tym na świat, czy też dopada nas to w pewnym etapie życia? Włodek
postuluje, że w większości przypadków pierwotną przyczyną przestrojenia
metabolizmu jest przewlekły stan zapalny wywoływany przez grzyby, bakterie, a
także niektóre trucizny ze środowiska, takie jak np. dioksyny.
Stany
zapalne (a konkretnie produkowane przy okazji tzw. cytokiny) sprawiają, że
komórki zaczynają produkować mniej energii i masowo odkładają tłuszcz. Co
więcej, ów specyficzny "metabolizm grubasa" działa jak samonapędzająca się
machina. Rozrastająca się tkanka tłuszczowa sama z siebie produkuje dodatkowo
groźne cytokiny i pogarsza jeszcze sytuację. Otyli na ogół nie są w ogóle
świadomi zagrożenia - takie stany zapalne nie dają się specjalnie we znaki i
nikt ich nie leczy.
Koniec z dyktatem
niejedzenia
Czy nowa teoria pomoże w walce z otyłością?
Twórczyni teorii ma nadzieję, że tak. Jej zdaniem należy przede wszystkim
skończyć z dyktatem odchudzania poprzez ograniczanie jedzenia. To jeszcze
zmniejsza dopływ energii i pogarsza sytuację – tłumaczy Włodek.
Najskuteczniejszą metodą byłoby usunięcie przyczyny, czyli wyleczenie ludzi z
przewlekłych zakażeń. Trudniejsze i wymagające więcej czasu byłoby znalezienie i
usunięcie trucizn ze środowiska. Doraźnie trzeba wykorzystać znajomość szlaku
metabolicznego, który prowadzi do otyłości – uważa badaczka. Wiemy, że w
jednym z jego etapów bierze udział enzym, od którego zależy synteza tlenku
azotu. Wiemy też, że hamując ten enzym u zwierząt, można skutecznie je
odchudzić. Przyszedł czas, by sprawdzić, czy podobna sztuka powiedzie się u
ludzi i czy taki zabieg będzie bezpieczny. A może proponowany przeze mnie szlak
metaboliczny stanie się podstawą opracowania zupełnie nowych leków
odchudzających – ciągnie uczona. – Pewnie się pan zastanawia, czy sama na
sobie sprawdzam własną teorię? Otóż tak. Od dwóch lat nie katuję się już
niskokalorycznymi dietami, nadal tyję, choć nieco wolniej niż dawniej, głównie
dzięki wyeliminowaniu z diety cukrów i rozłożeniu posiłków na sześć niewielkich
porcji. Mam więcej energii, więcej się ruszam, a jeśli trzeba będzie wypróbować
nowe leki, to jestem pierwsza w kolejce.