W momencie kiedy zaczynają się problemy z jakakolwiek nadprodukcją rolną, czy to z trzodą chlewną czy owocami miękkimi, politycy wszelkich orientacji radzą nam abyśmy organizowali grupy producenckie. Grupa producencka stała się pojęciem kluczowym tak jak agroturystyka i ekologia, które mają rozwiązać wszelkie problemy rolnictwa. Chciałbym zapytać tych którzy nam to radzą, czy wiedzą co to jest działalność i produkcja w grupie? i czy to na pewno jest jedyne rozwiązanie?.
Procesy koncentracji produkcji są zjawiskiem oczywistym i w Polsce one występują w postępie geometrycznym. Dziś jeszcze badamy w ramach FADN gospodarstw o produkcyjności od 2 do 4 ESU w Niemczech już się ich nie bada. Minimalna produkcja, która jest w sferze zainteresowania decydentów wynosi 8 ESU. Gospodarstwa takie mają szansę funkcjonowania pod warunkiem nie bania się kredytów oraz stałej analizy opłacalności swojej produkcji. Z porównań, które dokonał Pan prof. Wojciech Jóźwiak prezentowanych w biuletynie ARR 2006 roku wynika jednoznacznie, że te dwie grupy gospodarstw bez inwestycji mogą zniknąć w ciągu jednego pokolenia. Warto wiec odpowiedzieć na pytanie: jaką alternatywę dla tych gospodarstw tworzy polityka rolna? Rozwiązaniem mogą być grupy producenckie z tak wielkim trudem tworzone w Polsce. Nikt nie neguje korzyści jakie grupy mogą dać: łatwość rozmowy z partnerami z przetwórstwa, oszczędności przy zakupach środków do produkcji rolnej, możliwość świadczenia wzajemnych usług mechanizacyjnych, weterynaryjnych itp. Główną przeszkodą jest przede wszystkim mentalność. Zmienić ją można tylko przez wieloletnią, spokojną, nienachalną akcję oświatową oraz korzystne przepisy podatkowe. Czy dzisiejsza ustawa o grupach producenckich funkcjonowanie podatku dochodowego i zwolnienia z tego podatku w przypadku przeznaczenia go na inwestycje w grupie jest najlepszym rozwiązaniem? Należy również pamiętać, że oprócz podatku dochodowego rolnicy w grupach płacą podatek rolny.
Dla tych którzy nie chcą funkcjonować w grupie pozostaje koncentracja produkcji
i systematyczne jej zwiększanie. Mamy już ok. 1000 gospodarstw powyżej 300 hektarów. Wzrasta również ilość gospodarstw od 50 -100 hektarów.
Pan Premier Pawlak jak podał Tygodnik Rolniczy nr 8/2008 stwierdził: „nie byłoby obecnych problemów trzody chlewnej, gdyby rolnicy włączyli się w system przetwórstwa mięsnego. W „opinii” Pana Premiera obecne protesty rolników to echa komuszych tęsknot. Rolnicy produkują mięso i chcą aby państwo martwiło się co z nim dalej robić.” Wiele w tym racji z tym ze trzeba przypomnieć na jakich zasadach dokonywano prywatyzacji polskich zakładów przetwórczych? Czy w ramach odbywających się prywatyzacji naprawdę chciano przekazać w ręce rolników zakłady przetwórcze?, dlaczego nie skorzystano z rozwiązań prawnych które obowiązywały w Niemczech gdzie w ramach przepisów prawnych rolnicy systematycznie zwiększyli swoje udziały w zakładach (w cukrowniach). Dzisiaj używając języka młodzieżowego „mamy posprzątane”. Rynek zakładów przetwórstwa mięsnego został zagospodarowany. Tworzenie nowych zakładów przetwórczych w oparciu o powstające grupy producentów jest rozwiązaniem ale tylko w skali mikro i to jest rzeczywiście szansa dla gospodarstw ekologicznych, których działalność przyświeca hasło „powrót do przeszłości”, tej zapamiętanej przez nas i wyniesionej z domu rodzinnego, której większość
z nas poszukuje na ladach sklepowych.
Grupy mogą być „lekiem na całe zło” z którymi stykamy się na co dzień sprzedając swoje produkty. Optymalnym rozwiązaniem byłoby połączenie trzech elementów rynkowych: produkcji, przetwórstwa i sprzedaży i marzy mi się, aby izby rolnicze jako samorząd zawodowy, gospodarczy lansowały tą tezę mocno akcentując swój charakter gospodarczej działalności pozostawiając związkom zawodowym protesty...