Na pracy zwykłego rolnika żerują różnej maści spekulanci, którzy odsprzedając rolniczy urobek w handlowym łańcuszku od producenta do klienta, zarabiają na pośrednictwie duże pieniądze. Mleko. Za litr białego napoju prosto od krowy, polski rolnik w skupie dostaje około 1, 20 zł. Do punktu skupu rolnik oddaje zdrowe 4-procentowe tłuste mleko. Mleczarnia je przetwarza, odtłuszcza, wlewa do kartoników i odsprzedaje hurtownikom już po ok. 1, 75 zł. Hurtownia to samo mleko sprzedaje handlowcom po 2, 17 zł, a ci w sklepach spożywczych żądają już nawet 3 zł za litr. Czyli, mleko w drodze od rolnika na nasz stół rozrzedza się i drożeje prawie trzykrotnie.
- Ceny skupu mleka są niskie. Ale też mało dostają rolnicy za ziemniaki czy buraki. A przecież produkcja jest kosztowna. Rosną ceny nawozów, paszy. Coraz trudniej z tego wyżyć. A rolnicy? Wystarczy spojrzeć na ceny skupu na rolniczych giełdach, np. w Sandomierzu, gdzie swoje produkty sprzedają okoliczni rolnicy, cebula w hurcie kosztuje zaledwie 70 groszy za kilogram, a ta sama cebula w sklepie już 3,50 zł. Podobnie kalafior — cena z giełdy — 80 groszy skacze w sklepie do 4,50 zł. Rolnik dostaje grosze za ciężką pracę, a pośrednicy zgarniają krocie – mówi Ryszard Ćiźla, prezes Świętokrzyskiej Izby Rolniczej.