Pełno poczwarek, o jest i larwa! Cudowna, takie własnie lubię - pokazuje studentom dr Agata Piekarska. Już za miesiąc powinno się opryskać Kłodawkę, aby walczyć z drugim pokoleniem krwiożerczych owadów.
Planuję stworzenie takiego systemu monitoringu pojawiania się owadów w poszczególnych częściach województwa, aby można było metodycznie je zwalczać z jak najmniejsza szkoda dla środowiska - mówi dr Agata Piekarska, biolog i ekspert od meszek i komarów.
W sobotnie południe dr Agata Piekarska wybrała się wraz ze swoimi studentami z Wyższej Samorządowej Szkoły Zawodowej w Kamieniu Małym na pierwsze zajęcia terenowe. Brodząc w nurcie Kłodawki wspólne poszukiwali larw meszek oraz innych owadów i wszelkich malutkich stworzeń, które żyją w rzeczce. Tomasz Szuszakiewicz, Waldemar Brodziński i Radosław Dziedzic zbierają materiały do pracy licencjackiej, a przy okazji zdobywają doświadczenie jak prowadzić obserwacje rozwoju i liczebności owadów i mięczaków. - Wystarczy wyciągnąć kamień z dna rzeki i ocenić ile jest na jego powierzchni larw, jakie są duże. Wtedy wiadomo, czy już czas, aby przystąpić do działania - mówi dr Piekarska. - Widać, że teraz jest już za późno na zwalczanie larw, bo większość owadów już wyleciała - stwierdza. Wystarczy przegapić odpowiednią chwilę, aby larwa meszki zamieniła się w poczwarkę - w ciągu godziny tworzy kokon, a w ciągu dwóch tygodni z poczwarki wyleci dorosła meszka. - Od takich poczwarek jeszcze około 2 tygodnie temu było tu aż czarno. Teraz wszystko już wyfrunęło - mówi dr Piekarska. Nie wszystkie zresztą to gatunki krwiopijne. Jest 48 gatunków z czego tylko 9 atakuje człowieka i zwierzęta.
Meszki wyleciały, bo o kilka tygodni przeciągnął się przetarg na opryski w Gorzowie. - Ja to się nawet cieszę, że tak się stało w tym roku. Może wszyscy przekonają się, że nie należy czekać aż owady wylecą i kąsają ludzi i wtedy dopiero zwalczać chemią - mówi biolog. Dlatego właśnie Agata Piekarska chciałaby stworzyć system monitorowania pojawiania się owadów w różnych częściach województwa, aby móc je zwalczać ekologicznie - toksynami bakterii, które w odpowiednim dla tych owadów stężeniu blokują receptory pokarmowe meszki i komara, działając przy tym wybiórczo na larwy meszek i komarów, jeszcze gdy znajdują się w wodzie. - Chcę namówić gminy, aby zdecydowały się prowadzić badania w tym kierunku i zwalczać owady zawczasu. Koszty nie są aż tak duże w porównaniu z korzyściami. Znając sukcesy Gorzowa w tej dziedzinie zwróciło się do mnie Stowarzyszenie kupców i Przedsiębiorców z Kazimierza Dolnego. Tam na początku maja jest festiwal filmowy, ale turyści zwiewali przez meszki i komary. A przecież oni zarabiają na turystach, więc chcieli również zwalczyć tę plagę. Natomiast w Bytomiu Odrzańskim, ostatnie trzy lata robiłam też akcję - i tam łącznie z opryskami na komary i meszki z monitoringiem mieściliśmy się w 10 tys. zł. To niedużo, choć oczywiście to mniejsze miasto niż Gorzów. Jednak jeśli zwalcza się dorosłe owady, koszty są dużo większe. A na dodatek chemia nie działa wybiórczo, niszczy również inne owady, również te pożyteczne - opowiada.
Skąd wzięła się coroczna plaga meszek, które jeszcze kilkanascie lat temu nie dawały się ludziom we znaki?. Zdaniem Agaty Piekarskiej kiedyś stosowano wiecej środków chemicznych na polach, kwitło rolnictwo. Cała chemia spływała do rzek i rowów melioracyjnych niszcząc owady. - Ale dawniej to również była prawdziwa plaga. Przed wojną, w 1924 roku koło Pszczewa padło tysiąc krów padło od ukąszeń meszek - podaje.
W Gorzowie odbyły się pierwsze opryski na dorosłe meszki, ale wkrótce pojawi się kolejne pokolenie owadów. Z dotychczasowych obserwacji w mieście taki cykl rozwojowy powtarza się trzykrotnie. Za miesiąc powinny się rozpocząć kolejne opryski, tym razem już te ekologiczne, w nurcie Kłodawki i Srebrnej.