Na podjeździe do Morskiego Oka miał miejsce tragiczny wypadek – padł z przemęczenia a i być może wskutek choroby koń ciągnący przepełnioną turystami furkę. Wydarzenie nakręcili kamerą telefonu komórkowego przerażeni obserwatorzy. Film pokazały wszystkie stacje telewizyjne. Zawinił góral, nie zważajacy ani na upał, ani na pierwsze oznaki śmiertelnego przemęczenia konia (drżenie całego ciała) i nic nie zrobił. Ale czy tylko góral zawinił?
Takie pytanie jako pierwszy publicznie postawił Jacek Bożek a brzmiało ono nastepująco: "Gdzie byli wszyscy odpowiedzialni za los zwierząt jak Klub Gaja słał oficjalne listy w tej sprawie do odpowiadających za ten stan instytucji. Teraz nagle cała Polska, politycy i inni mędrcy chcą ugotować jednego człowieka". Pierwszy list Stowarzyszenia w sprawie haniebnego procederu skierowany do starostwa powiatowego w Zakopanem nosi datę 11 października 2001 roku! Zacytujmy jego treść: “Bryczki z turystami zwykle są tu przeładowane, często znajduje się w nich nawet 25 osób. Konie są przeciążone. Takie traktowanie koni jest niezgodne z obowiązującą ustawą o ochronie zwierząt. Z rozmowy z dyrektorem Tatrzańskiego Parku Narodowego panem Byrcynem, dowiedzieliśmy się, że regulamin Parku dopuszcza przewożenie maksymalnie 15 osób na jednej bryczce. Niestety droga do Morskiego Oka nie leży w administracji Tatrzańskiego Parku Narodowego a Starostwa Powiatowego Zakopane. W związku z powyższym zwracamy się do Państwa z prośbą o interwencję w tej sprawie, np. poprzez wydanie odpowiedniej decyzji dotyczącej dopuszczalnej ilości osób przewożonych na bryczkach.”
Starostwo oczywiście po “kelnersku” odpowiedziało: “Tatrzański Park Narodowy wydaje koncesje dla wozaków pracujących na terenie Parku i to Park narzuca regulaminem obowiązki i zasady dla właścicieli bryczek poruszających się po terenie TPN (o czym jak wynika z Państwa Pisma zostali Państwo poinformowani przez Dyrektora Parku Pana Byrcyna). A więc egzekwowanie przestrzegania punktów regulaminu należy do władz Parku. Droga do Morskiego Oka jest drogą publiczną. Powiat jest administratorem drogi i w związku z tym zajmuje się jej bieżącym utrzymaniem. Ponadto informujemy, że TPN posiada odpowiednie służby, m.in. weterynaryjne, których zadaniem jest kontrola stanu koni pracujących na trenie Parku.”
W dwa lata po pierwszym liście Stowarzyszenie wysłało kolejną prośbę o interwencję, tym razem do dyrektora Tatrzańskiego Parku Narodowego: ” Stowarzyszenie nasze od dłuższego już czasu otrzymuje liczne sygnały i protesty od osób przyjeżdżających do Zakopanego, zarówno z Polski jak i za granicy, dotyczące niewłaściwego traktowania koni, które pracują na trasie do Morskiego Oka. Bryczki z turystami zwykle są tu przeładowane, często znajduje się w nich nawet 25 osób. Konie są przeciążone. Takie traktowanie koni jest niezgodne z obowiązującą ustawą o ochronie zwierząt. W Starostwie Powiatowym w Zakopanem dowiedzieliśmy się, że przewóz zaprzęgami konnymi odbywa się na podstawie umowy Tatrzańskiego Parku Narodowego z dorożkarzami, przy czym regulamin Parku dopuszcza przewożenie maksymalnie 15 osób na jednej bryczce. W związku z powyższym zwracamy się do Pana z prośbą o interwencję w tej sprawie i podjęcie stosownych rozmów z dorożkarzami odnośnie stosowania się obowiązującej umowy. Równocześnie, jako organizacja, której jednym z celów statutowych jest ochrona praw zwierząt, deklarujemy naszą gotowość do uczestnictwa w takich rozmowach i pomoc w rozwiązaniu tego problemu.”
Ile w sobie muszą mieć złej woli wszyscy wymienieni urzędnicy, by nie zrobić nic i czekać na następną tragedię. A wystarczyło skontaktować się nie tylko ze Stowarzyszeniem Ekologicznym "Klub Gaja", ale na przykład z Polskim Związkiem Hodowców Koni a tam od pracowników i wszystkich członków, także w woj. małopolskim, dowiedzieliby się, że najwłaściwszą rasą koni, najlepiej służącą jako siła pociągowa są konie zimnokrwiste, np. ardeny, perszerony, konie belgijskie, czy sztumskie. Utrzymanie wymienionych koni jest takie samo albo i tańsze od koni używanych przez górali. I władze Parku, i starostwo, i miasto - gdyby wszyscy zainteresowani tylko chcieli mogliby załatwić i kupno, i wymianę góralskich koni na zimnokrwiste służących nie tylko do bryczek ale i do zrywki drewna w lasach. Turyści przyjęliby taką zamianę z radością, bo nie przeżywaliby odrażających i odstraszających widoków na trasie do Morskiego Oka, w lasach i na Krupówkach w Zakopanem. Wystarczy lub trzeba jeszcze do tego pomysłu przekonać, jakby tu powiedzieć, żeby nie obrazić – nie zorientowanych w temacie samych górali.