Rolnik jadący kombajnem przez pole zrzuca ubranie i nurkuje w pracujące wnętrze maszyny, a potem radośnie z niej wyskakuje i hasa po rżysku - tak wbrew pozorom nie zaczyna się odnaleziony po latach skecz ekipy Monty Pythona, ale nagranie promujące.... miasto Gdańsk. Trzy krótkie filmiki, które wyglądają na amatorskie produkcje wesołych internautów to sfinansowana przez miasto kampania promocyjna. Koszt - dwa miliony złotych. Ale zdumieni gdańszczanie pytają: o co chodzi?
To mógłby być film poglądowy z cyklu "Odradzamy rolnikom" albo nagranie obrazujące wyczyn godzien nagrody Darwina. Jadący kombajnem mężczyzna wyskakuje z pojazdu, ściąga wszystko co ma na sobie i w stroju Adama daje nura do pracującego wnętrza maszyny. Potem radośnie wyskakuje i ustrojony w snopek słomy biega po polu.
To jednak nie nakręcona na imprezie reklama snopowiązałek, ale... miasta Gdańska.
O co chodzi?
Oryginalnych filmów jest więcej. Na jednym z nich kierowca autobusu porzuca pracę i zakłada skrzydła. I lata. Bo latanie jest motywem przewodnim gdańskiej kampanii: latanie na golasa, latanie nad blokami i - w trzecim spocie - lot damy o imieniu Monisia. Wprawdzie odlatuje ona w stronę stoczni, co pozwala stwierdzić, że rzeczywiście jesteśmy w Gdańsku, ale poza tym wszyscy zadają sobie jedno pytanie: o co chodzi?
- Nie mam pojęcia - rozbrajająco przyznaje Magdalena, uczennica III LO w Gdańsku. Nie ona jedna. Odpowiedzieć jednoznacznie na pytanie nie potrafią nawet specjaliści.
Specjaliści też nie wiedzą
Specjalista numer jeden: seksuolog. Bo może w filmie z nagim rolnikiem chodzi o erotyzm?
- Snopowiązałka na pewno się erotycznie nie kojarzy z niczym. Jeszcze rozumiem, w samochodzie gdyby to zrobił, czy nawet w odrzutowcu, to jeszcze tak. Ale ta konwencja na pewno jest pozbawiona kontekstu erotycznego - uważa prof. Zbigniew Lew-Starowicz.
Specjalista numer dwa: psycholog. - To jest taka kampania bazująca na wyjątkowej cesze homo sapiens, cesze ludzi do kreowania, do zastanawiania się nad sobą, do interpretowania rzeczy w różny sposób i dlatego ona jest super - mówi Miłosz Brzeziński. Ale jego wytłumaczenie nie wydaje się przekonujące.
Zagadkę mogą rozwikłać ci, którzy spoty zamówili, czyli urząd miasta. Jak mówi Grażyna Adamska, kierownik Referatu Wizerunku Miasta Gdańska, w filmikach chodzi o wolność - która w Gdańsku jest niemal wszędzie. - Można jej niemal dotknąć i trzeba tu przyjechać, żeby to poczuć - przekonuje.
9532219
1