Produkcja roślin genetycznie zmodyfikowanych (GMO) jest procesem nieuniknionym, wynikającym z gospodarczych korzyści płynących z uprawy takich roślin. Ci, którzy decydują się na ich uprawę są bardziej konkurencyjni na rynkach światowych - uważają eksperci z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej (IERiGŻ).
Na seminarium, które odbyło w środę w resorcie rolnictwa, omawiano uwarunkowania ekonomiczne i prawne produkcji takich roślin w Polsce.
Podczas spotkania naukowcy podkreślali, że produkcja roślin GMO daje szereg korzyści rolnikom, gdyż - dzięki modyfikacjom - zwiększa plony wskutek zmniejszenia strat spowodowanych przez szkodniki, poprawia jakość upraw oraz zmniejsza koszty produkcji poprzez zmniejszenie zużycia środków ochrony roślin.
Doc. dr Jadwiga Seremga-Bulge z IERiGŻ przyznała, że uprawa genetycznie zmodyfikowanych roślin budzi szereg obaw, ale często wynikają one z niewiedzy co to jest GMO. Badanie przeprowadzone pod koniec 2005 roku wskazuje, że 60 proc. rolników jest jednak zainteresowanych uprawą takich roślin, ale jednocześnie 75 proc. społeczeństwa obawia się GMO.
Jak poinformowała Seramak-Bulge, prace nad GMO trwają od przeszło 20 lat. W sumie na świecie roślinami GMO obsiane jest 90 mln hektarów, a uprawą transgenicznych roślin zajmuje się 8,5 mln rolników w 21 krajach i produkcja stale rozwija się.
Uprawą roślin genetycznie zmodyfikowanych zajmują się zarówno kraje wysoko rozwinięte, jak i kraje rozwijające się. Największym producentem tych upraw są Stany Zjednoczone, które mają 55-proc. udział w rynku GMO. W 2005 r. czterech producentów - USA, Argentyna, Brazylia i Kanada - wytworzyło łącznie ponad 94 proc. modyfikowanych roślin.
Badania genetyczne prowadzone są nad wieloma roślinami (w UE badaniami polowymi objęto 77 gatunków roślin). Jednak największe znaczenie gospodarcze ma produkcja ulepszonej genetycznie soi, kukurydzy, bawełny i rzepaku. Modyfikacja genów dotyczy głównie zwiększenia odporności na herbicydy oraz na szkodniki.
Zdaniem prof. Andrzeja Anioły z Instytutu Hodowli i Aklimatyzacji Roślin w Radzikowie k. Warszawy, nie należy obawiać się zmian genetycznych w organizmach roślin, gdyż nie ma ani jednego udowodnionego przypadku, że zmiany te negatywnie wpływają na zdrowie człowieka czy środowisko.
Jak zauważył Anioła, rośliny w naturalny sposób zmieniają się genetycznie poprzez różne krzyżówki czy mutacje, których do końca nie można było kontrolować. Nowoczesna biotechnologia umożliwia zaś dokładną zmianę tylko określonych genów.
W Polsce badania nad GMO nie są bogate. Od początku obowiązywania ustawy o organizmach genetycznie zmodyfikowanych (od końca września 2001 r.) resort środowiska wydał zgodę w 115 przypadkach na badania laboratoryjne. Doświadczeniami zostały objęte: kukurydza, ziemniak, drzewa śliwy, len i ogórki.
Do chwili obecnej w krajowym rejestrze odmian rolniczych nie ma żadnych roślin GMO, zaś w unijnym rejestrze jest 31 odmian kukurydzy, a 17 następnych upraw czeka na rejestrację.
O ile w Polsce nie ma możliwości prawnych prowadzenia upraw transgenicznych, to jest możliwość wprowadzenia upraw do obrotu poprzez import. Polska jest dużym importerem modyfikowanej soi, której sprowadza 1,5 mln ton rocznie.
Zdaniem szefa Izby Zbożowo-Paszowej Bohdana Judzińskiego, obecnie nie ma możliwości zamiany tego surowca stanowiącego podstawowy składnik pasz na inny surowiec, gdyż jest to najtańszy i najlepszy produkt do tych celów.
W opinii wiceministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego, sprawa upraw GMO jest problemem złożonym i budzi obawy także w innych krajach UE, m.in. dlatego, że to zwiększy produkcję żywności, a Europa wytwarzając ją metodami tradycyjnymi ma i tak strukturalne nadwyżki.
Ardanowski uważa, że o tym czy produkować żywność GMO nie mogą decydować wyłącznie czynniki ekonomiczne. Podkreślił, że argument producentów pasz, że modyfikowana soja jest tania, może uzależnić Polskę od jej importu (a jest to tak samo niebezpieczne, jak w przypadku importu ropy), gdyż zagraża bezpieczeństwu produkcji żywności (np. mięsa).