Mieszkańcy wsi Jałowo, Jasionowo i Ignatowizna w gm. Rutka Tartak (woj. podlaskie) od kilku miesięcy narzekają na problemy z dostawą bieżącej wody. Ich sytuację pogarsza fakt, iż po wybudowaniu przed prawie 10 laty wodociągu wielu zlikwidowało przydomowe studnie, zasypało stawy. Inne wyschły w wyniku tegorocznych upałów.
Sytuacja miała ulec poprawie wraz z oddaniem do użytku drugiej studni
głębinowej przy stacji uzdatniania wody w Rutce Tartak. Termin zakończenia
inwestycji minął 30 września br. Jest głęboka studzienka, tyle że bez
wody.
Podwykonawca ma problemy z przebiciem się przez warstwę
skał – wyjaśnia Jan Racis, wójt Rutki Tartak. – Od czerwca prace nie
posunęły się o krok, świdry zatrzymują się na 72 metrach pod powierzchnią ziemi,
gdzie prawdopodobnie są skały. A do lustra wody pozostało zaledwie 12
metrów.
Władze gminy nie czekają na rozwój sytuacji z założonymi rękami. Doprowadziły do spotkania z częstochowską firmą, która jest wykonawcą inwestycji obejmującej modernizację stacji uzdatniania wody i budowę studni głębinowej. Ustalono, że najszybciej jak będzie to możliwe, nastąpi zmiana podwykonawcy, zajmującego się "biciem” studni. Jeżeli nie uda się dokończyć tej, którą rozpoczęto, otwór zostanie zasypany, a budowę studni rozpocznie się w innym miejscu. To jednak potrwa około pół roku.
Cała inwestycja realizowana jest przy wsparciu z programu PHARE 2000 – dodaje wójt. – Kosztować będzie 540.000 zł. Co czwarta złotówka pochodzi z kasy gminy, reszta z dotacji. Żeby ją otrzymać musimy w terminie zakończyć inwestycje. Już są opóźnienia i będą dalsze. Prawo pozwala na przesunięcie terminu oddania inwestycji i zamierzamy z tego skorzystać.
Władze gminy nie czekając na uruchomienie drugiej studni sięgnęły do kasy i zakupiły zbiornik wyrównawczy o pojemności 25.000 litrów, który zainstalowany został w przepompowni w Baranowie.
Problemem są nie tylko skały, przez które nie mogą przebić się wykonawcy studni, ale i różnica wysokości pomiędzy przepompownią i miejscowościami, do których dostarczamy wodę – tłumaczy wójt. – Trzeba ją tłoczyć do wsi położonych wyżej o 50, a nawet 70 metrów. Ale i z tym musimy sobie dać radę. Do mieszkańców tych wsi apeluję o cierpliwość. Zużycie wody spada i tak będzie aż do lata przyszłego roku. Do tego czasu problem drugiej studni będzie rozwiązany.