Geoinżynieria oceaniczna, nowe szaleństwo czy ratunek dla klimatu Ziemi
31 października 2012
Geoinżynieria to nie tylko celowe tworzenie chmur. Amerykański biznesmen, Russ George, zrealizował projekt wartości około 2,5 miliona dolarów polegający na wypuszczeniu do oceanu 100 ton siarczku żelaza. Celem tej osobliwej działalności ma być nawożenie oceanu, co ma spowodować większą konsumpcję dwutlenku węgla przez powiększoną dzięki temu warstwę fitoplanktonu.
Operacja odbyła się w okolicy kanadyjskiego wybrzeża, w pobliżu Wyspy Królowej Charlotte na Pacyfiku. Russ George obiecał mieszkańcom wioski rybackiej Old Massett, że dzięki jego geoinżynierii oceanicznej zwiększą się połowy łososi a na dodatek będzie można sprzedawać limity emisji CO2. Na razie wszystko odbywa się na niewielką skale, ale istnieje możliwość, że zakres takiego manipulowania zachowaniem oceanu może zostać rozszerzony. Geoinżynieria oceaniczna jest normowana specjalnymi traktatami, ale firma HSRC zajmująca się przetwórstwem łososia zainteresowała się propozycjami Georga.
Projekt wzbudził skrajne reakcje od zachwytu do oburzenia. Poważani naukowcy wypowiadają się na ten temat z dużą ostrożnością, ale precedens został uczyniony i teraz pozostało dokonanie oceny wpływu siarczku żelaza na wielkość populacji ryb w okolicy oraz przede wszystkim ustalenie ile CO2 zostało w ten sposób sprowadzone do postaci węgla, który notabene nie wyparowuje tylko tonie w oceanie.
Biznes, jaki wymyślił Russ George polega na sprzedaży kredytów węglowych. Dziwne wydaje się robienie tego w okolicach Ameryki, bo rynek handlu emisjami funkcjonuje głównie w Europie. Jednak, jeśli węglowe szaleństwo się nie zakończy możemy się spodziewać kolejnych równie kontrowersyjnych projektów, których długofalowy wpływ na klimat czy też ekosystem morski jest trudny do oszacowania.