Pod hasłem „GMO – ustawowe oszustwo, w przeddzień pierwszego czytania w Sejmie RP projektu ustawy rządowego „Prawo o organizmach genetycznie zmodyfikowanych”, odbyła się w siedzibie PAP w Warszawie konferencja prasowa Koalicji „Polska wolna od GMO”.
Swoimi spostrzeżeniami w odniesieniu do szeroko pojętego tematu GMO podzielili się z licznie przybyłymi dziennikarzami zaproszeni na konferencję naukowcy: doc. dr hab. Katarzyna Lisowska (biolog molekularny w Instytucie Onkologii w Gliwicach), prof. dr hab. Ewa Rembiałkowska (SGGW), prof. dr hab. Tadeusz Żarski (SGGW), prof. zwycz. dr hab. Ludwik Tomiałojć (Uniwersytet Wrocławski), Janusz Wojciechowski (wiceprzewodniczący Komisji d/s Rolnictwa w Parlamencie Europejskim) oraz dr inż. Andrzej Śniady (Koalicja „Polska wolna od GMO”). Argumenty przytoczone przez w/w specjalistów mogły wywołać nawet u osób średnio orientujących się w temacie, co najmniej duże obawy i zastrzeżenia w odniesieniu do organizmów genetycznie zmodyfikowanych (GMO). Problem polega też na tym, że rząd forsuje ustawę, której skutki odczuje w mniejszym stopniu nasze pokolenie ale może wywołać nieodwracalne zmiany i degradacje w następnych pokoleniach. Czy to przypadek, że w sytuacji gdy 40% Polaków nie ma zielonego pojęcia co to jest GMO, rząd i parlament forsuje ustawę faktycznie zezwalającą na uprawę przemysłową kukurydzy genetycznie zmodyfikowanej. Rząd Polski oficjalnie jest przeciwko uprawom GMO w naszym kraju, chociaż ostatnio to stanowisko ewaluuje w kierunku liberalnym. Inaczej mówiąc jesteśmy przeciw a nawet za.
Argumentacja naszych decydentów jest następująca. My chcielibyśmy zabronić upraw transgenicznych (GMO), ale sankcje Unii Europejskiej mogą być dla nas zbyt dokuczliwe. Tymczasem większość zachodniej Europy w tym: Niemcy, Francja, Włochy, Austria, Szwajcaria Węgry i Cypr nie bacząc na restrykcje wprowadziły u siebie całkowity zakaz upraw roślin transgenicznych. Część z nich już wybroniła się w Brukseli od sankcji przedstawiając odpowiednią argumentację. Polska również by wybroniła się. Zamiast tego Ministerstwo Rolnictwa poszło dalej i już zrobiło wyliczenia jakie to kary będziemy płacić i to w sytuacji, w której urzędnicy unijni nawet nie pomyśleli o restrykcjach dla Polski.
Zwykle tak jest, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. W tym przypadku mamy do czynienia niezwykle zasobnym lobby w postaci olbrzymiego i bardzo bogatego koncernu biotechnologicznego. Nie chcę tu stawiać tezy o jakiejkolwiek korupcji ze strony naszych decydentów, kierujących się wyłącznie dobrem Polski a nie partykularnymi i doraźnymi interesami.
Tak naprawdę wejście w życie tej ustawy lub jej odrzucenie, jak sugeruje Koalicja „Polska wolna od GMO” na dobrą sprawę nie wiele zmieni. Dlaczego ? Ano dlatego, że w Polsce do tej pory uważanej za strefę wolną od GMO już od kilku lat w niektórych rejonach naszego kraju uprawiana jest kukurydza zmodyfikowana genetycznie i sprzedawana jako produkt naturalny. Potwierdziły to bardzo nieliczne przypadki kontroli. Problem tkwi w tym, że nikt nie przeprowadza takich kontroli. A nie przeprowadza, bowiem w istniejącej ustawie na ten temat nie ma żadnych przepisów wykonawczych.
Znawcy tematu wiedzą jakie korzyści (doraźne dają rośliny zmodyfikowane genetycznie) – odporne rośliny, tańsza produkcja, teoretycznie większe plony słowem większy zysk. Ale to co mogło zatrwożyć uczestników konferencji to: po pierwsze nieodwracalność procesu.
Nowy gen wprowadzony do środowiska naturalnego nie rozkłada się po iluś tam latach (jak substancje nieorganiczne) lecz dalej mutuje z innymi roślinami znajdującymi się na danym terenie. Rozprzestrzeniając się dalej może dawać nieprzewidywalne permutacje w postaci nieznanych białek oraz nieprzewidywalnych sekwencji DNA. Jakie mogą być tego konsekwencji za kilkadziesiąt lat tego nikt nie wie. Bariery oddzielające takie uprawy od innych są nie wykonalne, ponieważ pyłki roślin GMO przenoszone są na odległości kilkudziesięciu metrów i dalej. Najlepszym tego przykładem są USA, gdzie po 10 latach od wprowadzenia w niektórych rejonach upraw GM stwierdzono zanieczyszczenie genetyczne tradycyjnych upraw w wysokości 80% wobec 1% przewidywanych zanieczyszczeń. Słowem rolnictwo ekologiczne w Stanach Zjednoczonych praktycznie nie istnieje.
Idąc tym tokiem rozumowania można przewidzieć co będzie się działo dalej. Powstaną zatem nowe zmutowane rośliny, wypierające istniejące do tej pory. Mogą przy tym zginąć inne gatunki organizmów np. z rodziny owadów. A to prowadzi w prostej linii do zachwiania równowagi ekologicznej. Co prawda ingerencja człowieka w środowisko naturalne wielokrotnie w przeszłości dawała katastrofalne efekty, ale przyroda z czasem naprawiała te błędy. Obawa naukowców dotyczy sytuacji, w której czynnik wprowadzony przez człowieka zainicjuje takie zmiany, z którymi przyroda nie będzie już w stania sobie poradzić. W powieściach lub filmach sience-fictione wielokrotnie mało znaczący czynnik doprowadza do zagłady całej cywilizacji. Wiele pozytywnych wizji fantastów już się urzeczywistniło. Czy spełnią się też te najgorsze. Cywilizacja może przecież zginąć nie tylko w wyniku wojny nuklearnej lub „najazdu obcych”.
Człowiek jest niestety istotą ułomną i wychodząc z takiego założenia, można śmiało stwierdzić, że część z nas dla zysku poświęciłaby własną matkę a co dopiero martwić się o następne pokolenia. Jest zresztą takie powiedzenie: „po nas choćby i potop”.
Obecne pokolenie i tak jest nafaszerowane zmodyfikowanymi genami a to za sprawą mleka, mięsa, jaj nie badanych pod tym katem. Zwierzęta hodowlane karmione są śrutą sojową genetycznie zmodyfikowaną sprowadzaną od wielu lat do Polski z USA i Argentyny w ilości 2 mln ton rocznie. Tłumaczenie rządu, że to nie oni tylko poprzednicy i to na niższym szczeblu zadecydowali o takiej kontraktacji stanowiącej nawet zagrożenie strategiczne państwa, jakoś mnie nie przekonuje. Dużo ostatnio mówiło się o polskiej zdrowej żywności i że rolnictwo ekologiczne to przyszłość. W świetle przygotowanej już ustawy brzmi to jak parodia. Po oficjalnym wprowadzeniu na nasze pola GMO w ciągu kilku lat przestaną istnieć gospodarstwa ekologiczne. Racje bytu będą miały tylko wielkie gospodarstwa z łatwością przestawiające się na nowe technologie.
Reasumując licząca kilkaset stron anonimowa ustawa (widocznie autorzy wstydzili się swojego dzieła albo nie chcieli brać za nią odpowiedzialności w przyszłości) to w opinii niezależnych ekspertów nie tylko kompletny bubel legislacyjny ale realne zagrożenie dla środowiska naturalnego. Z togo też powodu Koalicja „Polska wolna od GMO” będzie dążyć do odrzucenia jej w całości. Gdyby tak się nie stało feralna ustawa zostanie zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego jako sprzeczna z Konstytucją RP oraz normami prawa międzynarodowego.
8177873
1