Lubelskie, podkarpackie, świętokrzyskie, podlaskie oraz warmińsko-mazurskie - w tych województwach zarabia się najmniej. Powód? Kraj ciągle podzielony jest na część biedną i bogatą. Tą pierwszą biznes omija szerokim łukiem.
Jak wynika z ostatniego badania wynagrodzeń przeprowadzonego przez firmę Sedlak & Sedlak, w minionym roku na najniższe płace skazani byli mieszkańcy województwa lubelskiego. Było to średnio 2765 zł brutto. Warszawiacy zarabiają średnio 5000 zł brutto, a mieszkańcy Gdańska czy Wrocławia 4000 zł. Dysproporcje są duże. Skąd się biorą?
Mimo tego, że skończyli studia, znają dwa języki, ich zarobki są niemal dwa razy niższe niż osób z takim samym wykształceniem, ale mieszkających w sąsiednim województwie. Rozbieżność w zarobkach między mieszkańcami lubelskiego i mazowieckiego jest ogromna. Bywa nawet tak, że osoby o wyższych umiejętnościach, we wschodniej części naszego kraju zarabiają mniej niż te słabiej wykwalifikowane z innych regionach. - Pracuję w ogólnopolskiej firmie w Zamościu. Zupełnie nie wiem dlaczego, osoba na podobnym stanowisku w Warszawie zarabia 3000, a ja 1300 zł – żali się Katarzyna. – Mamy taki sam zakres obowiązków. Na dodatek ja mam dłuższy staż pracy. Rozbieżności są niemal we wszystkich branżach. W Lublinie informatyk zarabia przeciętnie 3500 zł, w Warszawie dwa razy więcej. Dowodzi to stwierdzeniu, że zarobki zależą od miasta, branży, rzadziej od efektywności.
Eksperci przekonują, że słaby wynik lubelskiego wynika z faktu, na tym terenie większość to pracodawcy ze sfery budżetowej. Szeroko rozumiany biznes omija te tereny. Ale przecież Lubelszczyzna to nie wyjątek na zarobkowej mapie Polski.
Nie ma zakładów, nie ma pieniędzy
Nieco lepiej, choć tak naprawdę równie dramatycznie, jest na Podkarpaciu. Na końcu płacowej kolejki są też warmińsko-mazurskie, kujawsko-pomorskie, świętokrzyskie, czy podlaskie. Powodem złego stanu rzeczy, czyli bardzo niskich płac jest gorsza infrastruktura gospodarcza lub jej całkowity brak.
Na tych terenach dominują małe i średnie firmy. Zarobki w nich są zazwyczaj dużo niższe niż w dużych przedsiębiorstwach. Wpływ na wysokość pensji ma też poziom wykształcenia. Im wyższe i bardziej specjalistyczne, tym wyższe dochody. Niestety, w wielu biedniejszych regionach przeważają pracownicy z wykształceniem podstawowym i zawodowym. Na Podlasiu najmniej zarabiają sprzedawcy i szeregowi pracownicy banków. Nieco lepiej radzą sobie urzędnicy w tzw. budżetówkach i służbie zdrowia. W tym samym przedziale (2000-2500 zł brutto) znaleźli się robotnicy wykwalifikowani.
Nie ma przemysłu
Nieciekawą sytuację zauważyć można, jeżeli weźmie się pod lupę konkretne miasta. Najgorzej jest w tych, w których niemal zanikła produkcja przemysłowa. - Pensje w Słupsku i całym regionie nie wzrosły od kilku lat – opowiada Jola, sprzedawczyni w niewielkim sklepie na rogatkach miasta. – Przynajmniej tak wnioskujemy, kiedy ze znajomymi porównujemy to, co od kilku lat dostajemy na rękę. Sytuacja jest dramatyczna, bo nawet jeśli człowiek chciałby zmienić pracę by lepiejzarabiać, to nie ma dokąd pójść
Podobnie jest w wszystkich miastach, w których nie ma przemysłu, który podnosiłby średnią zarobków mieszkańców i w których brakuje dużych zakładów pracy.