W niepamięć odeszły czasy, kiedy wybierając się w trasę, Polacy zabierali termos z kawą i kanapkę - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Dziś w czasie podróży, już w momencie, kiedy ledwie pomyślimy o głodzie lub wzmocnieniu się świeżo zaparzoną małą czarną, na horyzoncie pojawia się stacja kusząca ofertą gastronomiczną. Na pylonach sieciowych obiektów pod wykazem cen paliw, widnieje koszt zakupu filiżanki kawy. Tak jest np. w Łukoilu - donosi "Rzeczpospolita".
Właściciele stacji ze względu na niskie marże na paliwach poszerzają ofertę o produkty bardziej zyskowne. Biznes gastronomiczny w ciągu kilka lat wzrósł kilkukrotnie, a obecnie dynamika osiąga dwucyfrową wartość.