Szwajcarska waluta przebiła kolejną granicę! Za jednego franka dziś trzeba było zapłacić nawet 3,6243 zł. Co się dzieje na rynkach? Kiedy po informacjach o wstępnym porozumieniu w amerykańskim Kongresie dot. podwyższenia limitu zadłużenia USA frank szwajcarski na początku sesji osiągnął poziom 3,47 zł, nikt nie spodziewał się takiego rozwoju sytuacji.
Jednak polska waluta znów zaczęła się osłabiać wobec franka, bijąc po godz. 15 poziom 3,55. Później waluta drożała już w błyskawicznym tempie, by około godziny 16.10 osiągnąć kurs 3,6243 zł!
- Kurs franka wchodzi na nieznane terytoria - mówi Wirtualnej Polsce Bartosz Sawicki, analityk TMS Brokers. - Ta gwałtowna aprecjacja to efekt odczytu indeksu ISM, który wypadł bardzo blado. Może to oznaczać mniejszy od spodziewanego wzrost gospodarczy w USA - dodaje.
Indeks aktywności w amerykańskim przemyśle obniżył się w lipcu z 55,3 do 50,9 pkt. A to tym gorzej wróży największej gospodarce świata w kontekście porozumienia Republikanów z Demokratami. Zapisane tam cięcia budżetowe na pewno odbiją się negatywnie na wzroście gospodarczym USA.
- Czeka nas nerwowy tydzień. Wszyscy będą teraz czekali na piątkowe dane o zatrudnieniu - mówi Bartosz Sawicki.
Część analityków zwraca też uwagę, że na światowe rynki wkroczył kapitał spekulacyjny, który chce skorzystać z dzisiejszego święta w Szwajcarii. Może o tym świadczyć mała płynność franków.
Jedno jest pewne: nikt nie jest dziś w stanie oszacować, ile będzie kosztował frank. Czy granicą będzie 4 zł? 4,5 zł? A może aż 5 zł. Tym bardziej że świat nawet pomimo cięć budżetowych może szybko popaść w recesję.
- Mając na uwadze problem długu publicznego w Europie i USA spowolnienie gospodarcze jest na moment obecny ostatnią rzeczą, której potrzebują rządy. Może ono bowiem sprawić, iż przyjmowane oszczędności będą zbyt małe, aby uchronić południe Europy przed niewypłacalnością, a USA przed utratą ratingu AAA, nie mówiąc już o tym, że rządy nie będą miały żadnego pola manewru, by pomóc gospodarkom - napisał w swoim komentarzu dr Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers.
Obawy i słabe dane - giełdy musiały zareagować spadkami. Po początkowych wzrostach indeksy w USA zniżkują. O godzinie 18.49 Nasdaq tracił 1,29 proc., a S&P500 szedł w dół o 1,15 proc.
Niemiecki indeks DAX na zamknięciu sesji spadł o 2,86 proc. i wyniósł 6.953,98 pkt; brytyjski FTSE100 spadł o 0,7 proc., do 5.774,43 pkt; francuski CAC40 zaś na zamknięciu sesji spadł o 2,31 proc. i wyniósł 3.588,05 pkt.
WIG20 na zamknięciu sesji spadł o 0,88 proc. i wyniósł 2702,23 pkt.
- Niezwykle szybko uwaga inwestorów przesunęła się z porozumienia polityków w stronę spodziewanej reakcji agencji ratingowych. S&P wyraźnie zapowiedział, że jedynie cięcia wydatków na kwotę 4 bln dolarów w ciągu dekady uratują najwyższy rating USA. Redukcja wydatków ma być jednak niższa, więc jeżeli S&P chce być wiarygodny, to rating powinien zostać obniżony - napisał w komentarzu giełdowym Łukasz Bugaj z Domu Maklerskiego Millennium. - Na pocieszenie można powiedzieć, że nasz rynek na tle parkietów zachodnioeuropejskich wyglądał całkiem dobrze i szanse na poprawę sytuacji nie zostały przekreślone - podsumowuje.
9401188
1