Zakład Utylizacji w Falborzu nie spełnił zaleceń władz powiatu. Nad Brześciem i okolicą wciąż unosi się uciążliwy smród zwierzęcych odpadów.
Do redakcji "GP" co jakiś czas docierają sygnały od mieszkańców Brześcia
i okolic o wzmożonym fetorze znad Zakładu Utylizacji "Hetman" w Falborzu,
znajdującego się na przedmieściach miasta. Zakład zajmuje się przetwarzaniem
odpadów pochodzenia zwierzęcego na mączkę mięsno-kostną. Pod koniec września
ub.r. Starostwo Powiatowe we Włocławku zezwoliło na prowadzenie działalności
przez "Hetmana" do 31 grudnia 2003 r., zobowiązało jednocześnie właściciela
przedsiębiorstwa do realizacji kilku zadań. W związku z uciążliwą działalnością,
ze względu na odór wydzielany podczas produkcji, zalecono m.in.: nasadzenie
drzew i krzewów na terenie zakładu i wokół niego, zamontowanie dodatkowych
urządzeń do dezodoryzacji oraz zmodernizowanie zakładowej podczyszczalni
ścieków.
Kontrola przeprowadzona przez pracowników powiatowego wydziału ochrony środowiska w "Hetmanie" w maju br. wykazała brak stosowania dodatkowych metod dezodoryzacji oraz brak pozwolenia na budowę dla modernizacji podczyszczalni, o co spółka powinna wystąpić do marca tego roku. Drzewka posadzone jesienią koło zakładu w większości uschły.
Z powodu uchylania się od zobowiązań nałożyłem na "Hetmana" grzywnę w wysokości 15 tysięcy złotych tłumaczy starosta Piotr Stanny. Zakład do tej pory jej nie uiścił.
Kolejne kontrole – Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska i Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego wykazały jeszcze inną nieprawidłowość. – W magazynie zakładu są zamontowane i eksploatowane urządzenia, które stanowią początek cyklu produkcyjnego – mówi Bogusław Różański, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego.
Dążymy do zmiany procesu technologicznego, jedynie do listopada będzie produkowana mączka – wyjaśnia Eugeniusz Drzewiecki, kierownik "Hetmana" w Falborzu. – Ciągle staramy się coś zrobić dla poprawy uciążliwości zakładu. To nie jest tak, że tylko przeszkadzamy. W "Hetmanie" pracuje ok. 40 osób, w większości miejscowych.
Co stanie się z zakładem? – Na pewno będę konsekwentny – twierdzi starosta Stanny. – Zakład miał przecież tyle czasu, żeby wywiązać się z zobowiązań. Szkoda, że szef firmy nie rozumie tej uciążliwości dla nas, mieszkańców. On wyjeżdża, my zostajemy.