Głosowało tylko 24,53 % uprawnionych głosowało i wybrało celebrytów – osoby najczęściej obecne w telewizji. Zabrakło przedstawicieli wsi i rolników I choć frekwencja była wyższa o kilka procent jak w poprzednich wyborach to Polska na tle Europy (przeciętna frekwencja wyniosła 42%) wypadła marnie. Oficjalne wyniki są już znane - PO zdobyła 25 “foteli”, PiS – 15, SLD – 7 i PSL –3.
Teoretycznie możemy się cieszyć, bo wybrani europarlamentarzyści w liczbie aż 28 zasiądą we frakcji “Partia Ludowa” (EPP), ale partia ta z ludowością w naszym rozumieniu bardzo niewiele ma wspólnego. Kto zatem będzie reprezentował interesy wsi i rolnictwa?
Jarosław Kalinowski z PSL i Wojciech Olejniczak – z SLD. Na siłę można jeszcze dodać dwóch europarlamentarzystów z listy PSL i to wszystko. Kto może być dobrym rzecznikiem i pełnomocnikiem wsi? Być może komisarz, na stanowisko którego kandyduje Janusz Lewandowski (PO), bo już wiadomo, że Bruksela tę kandydaturę bardziej akceptuje niż ponowną kandydaturę Danuty Huebner (PO). Rzecz w tym, że kandydat z PO dotąd bardziej interesował się przemysłem i finansami aniżeli rolnictwem i wsią. Jedyna nadzieja w nieszczęsnej Partii Ludowej, że być może głosy rolników z innych krajów będą sprzyjające. Na razie przyszłość, a zwłaszcza ta po 2013 - rysuje się w czarnych kolorach. Oto bowiem w Wielkiej Brytanii pojawiły się poważne głosy za renacjonalizacją polityki rolnej, co ma się przejawiać w znacznym ograniczeniu dopłat bezpośrednich i uleganiu naciskom Światowej Organizacji Handlu (WTO), która walczy z wszelkimi objawami protekcjonizmu, czyli dopłatami. Podobne postawy można zauważyć u wielu polityków niemieckich. Trzeba zatem już dziś przygotowywać się na ostrą konfrontację za cztery lata.
Kto jeszcze może bronić interesów polskiej wsi i rolników? Być może Jerzy Buzek – “zdobywca” rekordowej liczby głosów – ponad 393 tys., który kandyduje na stanowisko przewodniczącego europarlamentu. Ma przy tym duże szansę, bo jest byłym premierem (rządził najdłużej – pełne 4 lata), jest znanym w Europie politykiem i popierają go Niemcy. Kontrkandydatem jest wieloletni europarlamentarzysta z Włoch – Mario Mauro, którego silnie forsować będzie premier Silvio Berlusconi. Ale umówmy się – stanowisko przewodniczącego jest czysto symboliczne, choć znaczące politycznie i można porównać do stanowiska naszego marszałka Sejmu. Więcej znaczą szefowie klubów parlamentarnych i jeśli możemy sobie czegoś życzyć to np. wyboru na wiceprzewodniczącego Partii Ludowej Polaka, a jak bardzo dobrze pójdzie – przewodniczącego. Podobnie z marzeniami o wybraniu na wiceszefa Komisji Europejskiej. Jaką mamy szansę? Raczej niewielką, bo np. w samej Partii Ludowej polskich parlamentarzystów będzie 28 a np. Włochów – 34. Podobnie przedstawiają się proporcje w całym europarlamencie liczącym 736 foteli – Włosi zajmą 72 a Polacy 50. Jakie są zagrożenia? Oprócz wspomnianej renacjonalizacji WPR to pojawienie się w europarlamencie grupy nacjonalistów, niemalże faszystów z Niemiec, Węgier i Wielkiej Brytanii. Ci ostatni żądają usunięcia z wysp brytyjskich wszystkich Polaków. Można się więc spodziewać, że i na forum parlamentarnym nie będą nam sprzyjać.