Andrzej Lepper przyjechał wczoraj do Brukseli, żeby zaprezentować się jako pragmatyk. A polskiej opinii publicznej pochwalić się pierwszym negocjacyjnym sukcesem - zawieszeniem kar dla spóźnialskich rolników.
- Spotkałam po raz pierwszy Andrzeja Leppera w Warszawie dziesięć lat temu. Był wtedy szefem związku rolników - wspominała wczoraj Mariann Fischer Boel, unijna komisarz ds. rolnictwa. - Jak wypada porównanie? - pytamy Dunkę. - Chyba nastąpiły jakieś zmiany - mówi dyplomatycznie. Jak dowiedzieliśmy się od świadków spotkania, "rozmowy były życzliwe, ale konkretne".
W czasie swojej pierwszej rządowej wizyty w Brukseli Andrzej Lepper zaprezentował się jako pragmatyk. Nie zamierza występować z Unii, choć ciągle uważa, że polskie rolnictwo dostało złe warunki wsparcia. - To nie jest wina Brukseli czy starej "15", ale przede wszystkim polskich negocjatorów - oskarżał Lepper.
Pierwsze spotkanie z Mariann Fischer Boel nowy minister mógł uznać za sukces. Dunka obiecała, że mimo przekroczenia terminu składania wniosków o dopłaty bezpośrednie, polscy rolnicy nie będą płacić kar. Jeśli zdążą z formalnościami do 15 czerwca, dostaną subsydia w pełnej wysokości.
- Naszą intencją nie jest karanie rolników - stwierdziła komisarz. Przedłużenie terminu dostały również Francja i Węgry, a na ostateczną decyzję Komisji czekają jeszcze Włochy, Hiszpania i Wielka Brytania.
W kuluarach można było usłyszeć, że Lepper w czasie debiutu na radzie unijnych ministrów rolnictwa był nieco spięty, ale chętnie rozmawiał z partnerami. Prowadzący obrady Austriak Josef Pröl tak relacjonował wystąpienie Leppera: "Mówił o interesie narodowym, ale też o interesie Unii". Dla Pröla, przyzwyczajonego do koalicji z partią Jörga Haidera, spotkanie populistycznego polityka nie było żadną nowością.
Andrzej Lepper rozmawiał z Fischer Boel także o kwotach mlecznych. Polska przekroczyła w sezonie 2005/2006 dopuszczalny limit produkcji 8,5 mln ton o 300 tys. ton. Za każdy kilogram winni mleczarze mają we wrześniu zapłacić po 33 centy. Zebraną kwotę rząd przekazuje do Brukseli.
W tej kwestii na razie wielkiego sukcesu nie ma. Co prawda komisarz podtrzymała wcześniejszą obietnicę przesunięcia 100 tys. tonz niewykorzystywanej w pełni kwoty na potrzeby własne do podstawowej kwoty hurtowej, ale za resztę - zdaniem Leppera - "chyba kar nie unikniemy". - Będziemy starali się, żeby kary nie obciążyły bezpośrednio rolników - powiedział minister. Ale szanse na to są niewielkie.
Minister Lepper chciał załatwić w UE wszystkie problemy polskiego rolnictwa i pochwalił się nawet dziennikarzom, że rozmawiał z unijną komisarz o blokadzie eksportu polskiego mięsa do Rosji. - Poruszyliśmy wstępnie tę sprawę - zapewniał. Jednak Mariann Fischer Boel nie mogła sobie przypomnieć tego wątku rozmowy. - To musi być jakaś pomyłka. Ja się tym nie zajmuję - powiedziała "Rz" duńska komisarz.
Już po południu odpowiedzialny za sprawy weterynaryjne komisarz Markos Kyprianou nazwał rosyjski zakaz "nieuzasadnionym". Według nieoficjalnych relacji miał powiedzieć unijnym ministrom, że sprawa ma wymiar polityczny, a nie fitosanitarny.