Gdyby dbałość polskich urzędników o publiczne pieniądze z krajowego budżetu dorównywała dbałości o unijne euro, nie mielibyśmy dziś kryzysu finansów publicznych.
Nie byłoby luksusowych samochodów za publiczne pieniądze, wyprzedaży za bezcen majątku Skarbu Państwa, kominów płacowych w publicznych spółkach i urzędów przeżartych korupcją. Oczywiście nie ma nic nagannego w tym, że chęć pilnowania unijnych funduszy jest w aparacie władzy tak powszechna. Sądząc jednak po tym, co stało się - pod czujnym okiem kolejnych rządów - z polskim majątkiem i budżetem, może się okazać, że i z obiecanych funduszy zostaną nam... tylko strażnicy.