Jest gorzej niż źle. Tak o opłacalności eksportu mówią firmy zajmujące się sprzedażą artykułów rolno-spożywczych. Wszystko przez umacniającego się złotego względem euro, który spowodował, że wpływy ze sprzedaży zmniejszyły się nawet o 70%. Związki branżowe zamierzają prosić premiera o pomoc.
Najgorzej jest w mleczarstwie. W ubiegłym roku spółdzielnie notowały rekordowe zyski. Hitem eksportowym okazały się mleko w proszku, serwatka i sery dojrzewające. Wszystko schodziło na pniu i to po dobrych cenach. Od stycznia sytuacja zaczęła się jednak pogarszać. Dziś można powiedzieć, że to już głęboki kryzys.
Waldemar Broś, KZSM: tracimy rynki i coraz trudniej będzie na nie wejść.
Wraz z możliwością zbytu spółdzielnie mleczarskie tracą też opłacalne ceny. W porównaniu do ubiegłego roku, obniżyły się one od 50 – do 70%.
Podobnie w drobiarstwie. Ceny drastycznie spadły a popyt za granicą na polskie białe mięso zmalał. Eksporterzy mówią o zmniejszeniu zapotrzebowania na drób o 1/5. Nasze mięso po prostu robi się tam coraz droższe. Bo złoty w stosunku do euro nadal się umacnia.
Rajmund Paczkowski, Krajowa Rada Drobiarstwa: te przeliczniki nie są absolutnie zachęcające i nie można uzyskać poziomu cen takich, które by pokrywały koszty.
Na rynku potrzebna jest natychmiastowa interwencja – mówią producenci. Dlatego Krajowa Rada Drobiarstwa wspólnie z Polskim Mięsem i Krajowym Związkiem Spółdzielni Mleczarskich chcą pomocy premiera.
Waldemar Broś, KZSM: żeby również firmom polskim eksportującym pozwolić na wewnętrzny obrót euro, czy w gotówce amerykańskiej. Wtedy ta sytuacja by się poprawiła.
Ograniczanie eksportu już odczuwają rolnicy. Pozostające w kraju nadwyżki mięsa czy mleka, których nie sprzedano za granicę, powodują, że ceny na surowce potrzebne do ich wyprodukowania spadają.
9697441
1