Główną przyczyną wzrostu cen żywności w ostatnich miesiącach na świecie są spekulacje na rynkach rolnych - uważa dyrektor Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej prof. Andrzej Kowalski.
Na drożyznę - zdaniem eksperta - ma też wpływ niepewność, co do koniunktury gospodarczej, osłabienie się dolara i związane z tym wahania kursów walut oraz klęski żywiołowe.
Obecny kryzys finansowo-gospodarczy przebiega dość nietypowo. Analitycy nie są jeszcze pewni, czy zastój gospodarczy już się kończy, czy będzie jakieś kolejne załamanie. Oznacza to, że inwestorzy nie wiedzą, w co lokować pieniądze - wyjaśnia PAP Kowalski. Dodał, że tylko 20-30 proc. światowych zasobów finansowych pracuje w tzw. sferze realnej, czyli finansuje gospodarkę, resztę można zaliczyć do kapitału spekulacyjnego.
Zdaniem profesora, w ostatniej dekadzie znacznie zmienił się układ sił w gospodarce światowej, co jest związane z procesem globalizacji. Świat szuka równowagi, bowiem pojawiły się nowe centra produkcji i konsumpcji, jest większe zapotrzebowanie na produkty rolne. Na znaczeniu jako eksporterzy zyskały: Chiny, Argentyna, Brazylia, Rosja, a także Indie; straciła Unia Europejska.
- Jeżeli spojrzeć na to makroekonomicznie, to zmniejszyła się podaż żywności, ale nie spadło zapotrzebowanie, gdyż nie da się gwałtowanie zatrzymać konsumpcji, nawet przy niższych dochodach ludności, większym bezrobociu czy gorszej koniunkturze. To musiało prowadzić do "nieuniknionej" podwyżki cen. Dodatkowo, mniejsza oferta produktów rolnych wywołała chęć robienia zapasów na wszelki wypadek i spekulacje - powiedział dyrektor.
Na kryzys finansowy nałożyły się klęski żywiołowe w Polsce i na świecie. Miniona zima była długa i mroźna, potem nastąpiły katastrofalne opady w całej Europie i wystąpiła susza w krajach Europy Wschodniej (Rosja, Ukraina) - wylicza Kowalski. Oznaczało to niższe i gorsze jakościowo zbiory na naszym kontynencie. Do tego doszły mniejsze zbiory z powodu suszy w Australii i w Argentynie. Jednak obniżenie zbiorów zbóż na półkuli południowej nie uzasadniało takiej zwyżki cen - stwierdził.
Kowalski uważa, że do wzrostu cen zbóż przyczyniła się Rosja, która "zachowała się jak spekulant", bo już na przełomie 2009 i 2010 r. ograniczała sprzedaż ziarna twierdząc, że ceny na światowym rynku są za niskie, a eksport - nieopłacalny. Dodatkowo, gdy zbiory ziarna w ubiegłym roku spadły o 30 proc., Rosja wstrzymała całkowicie jego eksport, mimo że posiadała zapasy. W ślad za Rosją, ograniczenie sprzedaży zapowiedziała Ukraina, w ten sposób wywołany został efekt psychologiczny, że zbóż może brakować.
Zdaniem Kowalskiego, na rynku powstała "nerwowość", która zachęciła do uzupełnienia zapasów, ale także do spekulacji na giełdach rolnych. Kowalski uważa, że lokowanie kapitału w surowcach rolnych podczas ostatniego kryzysu miało znacznie większy wpływ na windowanie cen niż było to w 2007 r. Dodał, że nigdy jednak nie ma "twardych" dowodów, że zakupy robione są w celach spekulacyjnych.