Młodzi rolnicy z województwa śląskiego na długo zapamiętają ministra Leppera. 8 mln euro może im przejść koło nosa. Z unijnej dotacji mogą skorzystać wyłącznie właściciele dużych gospodarstw.
Właśnie w podległym do niedawna Andrzejowi Lepperowi resorcie powstał Program Rozwoju Obszarów Wiejskich. Znalazł się w nim zapis, kto może liczyć na tzw. premie dla młodych rolników przejmujących lub tworzących nowe gospodarstwo. Premia to 50 tys. zł na rozpoczęcie działalności i inwestycje. W województwie śląskim do wzięcia jest 8,2 mln euro. Kłopot w tym, że może nie być komu ich dać. Młody rolnik, według ministerstwa, ma mieć mniej niż 40 lat, a jego gospodarstwo nie może być mniejsze niż średnie w województwie. Jeśli średnia wojewódzka jest niższa od krajowej - nie może być mniejsze od średniej krajowej. Na dodatek liczą się tylko ziemia orna, sady, łąki, pastwiska, a lasy już nie.
- Dla naszych rolników to niekorzystny zapis - przyznaje Jerzy Motłoch, dyrektor wydziału terenów wiejskich w Śląskim Urzędzie Marszałkowskim. - Średnia w województwie to 6,2 ha, średnia krajowa - 9,57 ha. Powyżej takiej powierzchni jest zaledwie około 3 proc. z blisko 227 tys. wszystkich gospodarstw rolnych w Śląskiem!
Sytuacja naszych rolników i tak jest lepsza niż w Małopolsce, gdzie średnia wojewódzka to 3,62 ha. Dlatego tam pomysł byłego wicepremiera wywołał najgorętsze protesty, nie tylko w obronie małopolskich rolników, ale i podkarpackich (średnia 4,23 ha), świętokrzyskich (5,18 ha). - To zapis, który eliminuje 90 proc. potencjalnych beneficjentów działania na terenie tych województw - stwierdza w ostrej w tonie uchwale zarząd województwa małopolskiego.
Mniej oficjalnie samorządowcy twierdzą, że to promowanie elektoratu Samoobrony z Polski północnej kosztem rolników z południa kraju, gdzie gospodarstwa są wprawdzie mniejsze, za to specjalistyczne.
- W latach 2004-2006 też była premia dla młodych rolników - przypomina dyrektor Motłoch. - Można ją było dostać nawet na gospodarstwo o powierzchni 1,1 ha. To nie było dobre rozwiązanie, bo przecież chodzi nam w Polsce o to, by gospodarstwa były duże i opłacalne. To, co teraz zaproponowało ministerstwo, też jest nietrafione. Ja bym rozumiał, gdyby minimalna powierzchnia gospodarstwa miała być nie mniejsza od średniej w województwie - ocenia. - Albo gdyby młody rolnik, otrzymując premię, zobowiązał się, że w ciągu kilku lat jego gospodarstwo powiększy się do wymaganej powierzchni, bo jeśli nie, zwraca premię. Znalazłoby się z pewnością kilka korzystnych rozwiązań.
- Co teraz?
- Właściwie nic, bo 24 lipca PROW w tym kształcie został zaakceptowany przez Komisję Europejską - wyjaśnia Motłoch. - Jest to zatem dokument obowiązujący. Trzeba by pisać nowy program i na nowo negocjować z KE. Jedyna nadzieja w tzw. niskotowarowych gospodarstwach, czyli za dużych na to, by upaść, a za małych, by dobrze funkcjonować. PROW przygotowany w resorcie rolnictwa nie zawiera dopłat do takich gospodarstw, ale polski Senat uchwalił, że powinny być. Będzie to więc jeszcze negocjowane z KE. Przy okazji można byłoby zająć się także premiami dla młodych rolników.
5816080
1