"Duże sprawy" powodują wielkie decyzje, angażują wielu, rodzą niezliczone pytania. "Dużą sprawą" jest wojna – nie można mówić o "małej sprawie" gdy "idzie" o zabijanie. Nawet o zabijanie dla pokoju.
Każda z wielkich decyzji zostanie poddana krytyce i ocenie, działanie każdego współuczestnika walki zarówno na słowa jak i pociski zostanie przeanalizowane, każde pytanie uzyska wiele odpowiedzi, a żadna z nich nie będzie "prawdziwą". I powstanie jedna wielka, nieokreślona masa niepewności – najgorsze co w tym wypadku może się wydarzyć.
Czy to była właściwa decyzja? Nie wiem. Nie można powiedzieć "tak": bo nie wiadomo co by było gdyby jednak nie została podjęta, nie można powiedzieć "nie" bo nie wiadomo jakie będą jej skutki. Z drugiej strony, czy mogła brzmieć inaczej? Przecież nie poskutkowały prośby, groźby, upomnienia... można "powiedzieć" raz, drugi nawet trzeci... przy jedenastym – krokiem najbardziej właściwym wydaje się "klaps", tu wielki klaps do "dużej sprawy" – mam nadzieję wymierzony precyzyjnie.
I kolejne pytanie: czy skarcony spokornieje? Jeśli mądry na pewno pomyśli, a jeśli szaleniec? Problem w tym, że w tym szaleństwie jest właśnie metoda, że szaleniec nie równa się idiota. Dyktator ma swoje cele i ma swoje sposoby, w chwili zagrożenia swego antyutopijnego świata nie zawaha się...
Ludzie nie chcą wojny, krzyczą o tym, demonstrują, krytykują tych, którzy tę decyzję podjęli. I dobrze, bo wojna jakakolwiek jest, mimo wszystko "brudna", bo niszczy, bo rujnuje, bo daje krew... I źle, bo ze złem trzeba walczyć, bo zło pozostawione samo sobie zrodzi kolejne zło, i ciągle owocować będzie bólem, destrukcja... cierpienie to jedyny możliwy scenariusz. Ludzie demonstrują... bo jest ich wielu, bo w grupie można wywinąć się od odpowiedzialności, bo z grupą łatwiej stanąć po określonej stronie. W grupie zyskuje się poczucie stabilności nawet w najmniej pewnej sprawie... Zadecydują przedstawiciele narodów.
Czy to był właściwy wybór? Nie wiem. Ale wiem, że poniekąd jestem jego częścią. I jest nią każdy, kto choć o tym słyszał, kto choć słowo na ten temat powiedział, kto decydował w swym mikro wymiarze. Kiedy na świecie wydarzy się coś strasznego, odbieram to tak, jakbym to ja zrobił czy mnie by to zrobiono. (...) Widzę, jak ludzie strzelają na wojnie, ci niewinni – i to jestem ja.*
*Bohumil Hrabal