Polskie rolnictwo to ewenement w skali Europy i świata. Nasze użytki rolne stanowią 0,4% użytków rolnych globu i 3,8% użytków europejskich, gdy obszar naszego kraju to zaledwie 0,2% lądów kuli ziemskiej i 4% powierzchni Europy. Mało, grunty orne w Unii Europejskiej stanowią 24% powierzchni ogólnej, w Polsce zaś aż 46% stąd w UE na każde 5 osób przypada 1 ha gruntów ornych, natomiast w Polsce – aż 2 ha. Tym danym towarzyszy oczywiście niespotykanie wysoki odsetek rolników wśród osób pracujących – 20%, tu wyprzedzamy nawet Rosję.*
Rzesza rolników "wyszła" na drogi. Rozgoryczeni, zawiedzeni ludzie trzymają się, według ich mniemania, ostatniej nadziei: protestu. Mają do tego prawo, to gwarantuje im ustrój. Mogą nawet wierzyć, że to "coś" im da, że "coś" osiągną, że wywalczą "4 zł" i dopiero wtedy wrócą do gospodarstw, że państwo znowu się nimi zaopiekuje.
A teraz załóżmy, że w średnim 250 tysięcznym mieście świetnie funkcjonuje 15 punktów fotograficznych albo zakładów szewskich, czy aptek – obojętne. Pojawiają się więc kolejni inwestorzy, powstaje pić kolejnych punktów. Mamy 20, które nadal okazują się rentowne. Nikomu to nie przeszkadza. Teraz wyobraźmy sobie, że część z nich nie wytrzymuje konkurencji. Plajtujący fotografowie, szewcy, aptekarze wychodzą na ulice, żądają pieniędzy za to, że było ich za dużo, a przez to część z punktów okazała się nierentowna. I kto da im fundusze, kto pomoże? Jedyne na co mogliby liczyć to chłosta ironicznego śmiechu i komentarze: trzeba było pomyśleć przed, trzeba było planować.
Rolnik "nie ma dobrze", rolnik nie "zbiera kokosów", ale w Polsce takich, którzy "nie mają dobrze" jest więcej.
Wolny rynek, plan, marketing – te hasła powinny dotyczyć również rolnictwa. A tymczasem "rolnik" ciągle chce gwarancji. Czasy się zmieniają, minął okres wyręczającej roli państwa, nadszedł czas stymulacji. Jasne, ktoś powie, ale rolnictwo to inna dziedzina. Tylko dlaczego jedni mają mieć gwaranty, co za tym idzie spokój i stabilność. Dlatego, że produkują żywność, dlatego że stanowią unikalnie wysoki odsetek, czy może ze względu na szczególną wagę branży dla gospodarki kraju? Rolnictwo powinno być traktowane, jak każdy inny biznes, biznes w którym poniesienie wydatków jest pewne, nie są pewne zyski. Planujesz, ryzykujesz i zyskujesz albo ponosisz porażkę. Taka jest rzeczywistość i trzeba za nią podążać. Rolnik musi zacząć działać, szukać dostępu do rzetelnych źródeł informacji o integracji Polski z Unią Europejską oraz o możliwościach pomocy (gazet, centrów informacji, tematycznych portali skupionych na UE i na rolniku właśnie jest coraz więcej). Gdy trzeba, gdzie indziej ulokować kapitał (ziemię) – zbadać rynek i ewentualnie zmienić profil działalności. Zmienić mentalność, próbować odciąć pępowinę od państwa, by nie zginąć, by utrzymać się na rynku.
Rzesza rolników "wyszła" na drogi. Rozgoryczeni, zawiedzeni ludzie trzymają się, według ich mniemania, ostatniej nadziei: protestu. Mają do tego prawo, to gwarantuje im ustrój. Mogą nawet wierzyć, że to "coś" im da, że "coś" osiągną, że wywalczą "4 zł" i dopiero wtedy wrócą do gospodarstw, że państwo znowu się nimi zaopiekuje. Mogą...
* za "Dużym Formatem" – czwartkowy dodatek "Gazety Wyborczej"