Jest szansa na otwarcie kolejnego rynku dla polskiego drobiu. Tym razem naszym mięsem poważnie zainteresowana jest Korea. Dla branży drobiarskiej to o tyle dobra informacja, że handel z Dalekim Wschodem choć do najłatwiejszych nie należy, to ceny tam oferowane są relatywnie wysokie.
Wizyta koreańskich inspektorów w polskich zakładach mięsnych to najlepszy dowód na chęć otwarcia tamtejszego rynku na nasz drób. Wizyta była krótka. Podobnie jak lista skontrolowanych zakładów i wykrytych nieprawidłowości.
Janusz Związek, Główny Lekarz Weterynarii: nasi koreańscy koledzy lekarze weterynarii nie przedstawili nam żadnych poważnych uchybień. Stwierdzili tam jakieś drobne niedociągnięcia ale stwierdzili, że tam gdzie się prowadzi normalną produkcję, ubój to się może zdarzyć.
Jest szansa, że eksport na początku niewielkich partii mięsa i elementów kurczaków mógłby niedługo ruszyć. Dla hodowców i przetwórców drobiu to dobra informacja.
Tym bardziej, że na wschód od naszych granic eksport mięsa drobiowego praktycznie nie istnieje. Tak jest w przypadku ważnych dla nas rynków Rosji i Białorusi. Nie chodzi tu o brak zezwoleń, bo formalnych barier nie ma, a o skomplikowane przepisy prawne.
Leszek Kawski, Krajowa Rada Drobiarstwa: z zapisów i wymogów jakie postawili Rosjanie wynika, że ten eksport byłby nieopłacalny, bo przeprowadzenie wszelkich badań oraz tych unijnych nawet powoduje, że staje się to bardzo kosztowne za co Rosjanie nie chcą zapłacić.
Problemy są też na białoruskim rynku, który mimo deklarowanych chęci - tak jak Rosja handlu nie ułatwia. Na to nałożyły się też skutki kryzysu gospodarczego i znacznie zmniejszyła wypłacalność naszego sąsiada. Równocześnie zmalał nasz eksport wszystkich artykułów rolno-spożywczych.
Wiesław Łopaciuk, IERiGŻ: mamy ostatnie dane za 8 miesięcy bieżącego roku i tutaj się nam rysuje spadek o około 40%
W ubiegłym roku wartość polskiego eksportu na Białoruś przekroczyła 100 milionów euro. Dziś to już niewiele ponad 46 milionów.
7237460
1