Szwedzi i Austriacy zamierzają postawić w okolicy Żar i Kostrzyna nad Odrą wielkie tartaki. Leśnicy zapewniają, że nie zagrożą one działającym dziś niewielkim firmom.
Przedstawiciele Generalnej Dyrekcji Lasów Państwowych obwożą po Polsce
fachowców z dwóch wielkich koncernów tartacznych. Austriacy i Szwedzi zamierzają
w Polsce zbudować pięć wielkich tartaków specjalizujących się w drewnie tzw.
wielkogabarytowym. Wokół nas, w Niemczech, Czechach, na Litwie i
Ukrainie powstają wielkie tartaki – mówi Waldemar Tomkiewicz z GDLP.
Czyli takie, które przerabiają więcej niż pół miliona metrów sześciennych
drewna rocznie. Dziś nie wykorzystujemy naszego drewna.
Wystarczy
dla wszystkich
Według wstępnych przymiarek dwa z wielkich tartaków
powstaną w województwie lubuskim – na pewno w okolicy Żar i być może w rejonie
Kostrzyna. Jak twierdzą lubuscy leśnicy inwestycje te są jak najbardziej w
naszym interesie. O ile dzięki działalności żarskiego Kronopolu, krośnieńskim
„Płytom” nie mamy problemu ze zbytem drewna tzw. małowymiarowego, o tyle nie
radzimy sobie z drewnem wielkowymiarowym.
Gwarantujemy, że nie
stracą działające dziś niewielkie tartaki – dodaje W. Tomkiewicz. W tej
chwili polskie tartaki przerabiają około 2 mln m sześc., a my oferujemy 5 mln m
sześc. Zresztą w Polsce pozyskujemy ledwie 55 proc. przyrostu rocznego, podczas
gdy na przykład w Szwecji 80 proc. Lubuscy leśnicy przychylają się do
oceny warszawskiej centrali. Jak twierdzi Tadeusz Niedźwiedzki z Regionalnej
Dyrekcji Lasów Państwowych w Zielonej Górze w tej chwili z 460 tys. m sześc.
drewna tartacznego pozyskiwanego na jej terenie na miejscu przerabiane jest
mniej więcej trzy czwarte. Ze zbytem jednej czwartej zielonogórscy leśnicy mają
problemy. Powstanie wielkich tartaków nie wpłynie jego zdaniem na kondycję tych
małych.
Praca nad popytem
Jak może nie wpłynąć, jak
zabiorą z rynku lokalnego pół miliona metrów drewna? – odpowiada pytaniem na
pytanie prezes zarządu zielonogórskiego Lubtaru Franciszek Miter. Rozłożą nas
na łopatki. Na terenie działania zielonogórskich leśników roczny przyrost to
jakieś 400 tys. m sześc. drewna tartacznego... Skończy się tym, że tartaki będą
walczyły o każdy kawałek drewna. Właściciele lubuskich tartaków
przyjęli informacje o inwestycyjnych planach Austriaków i Szwedów z co najmniej
mieszanymi uczuciami. Już teraz mamy problemy z drewnem – denerwuje
się Kazimierz Kałużyński, właściciel tartaku w Buchałowie koło Zielonej Góry.
Potrzebny mi tysiąc metrów kopalniaka, cierpię na brak papierówki, podobne
kłopoty są w tzw. tartaczce. Gdy wejdą wielkie firmy z ogromnymi pieniędzmi, nie
mamy żadnych szans.
Według szefów lubuskich tartaków drewna dla
wszystkich nie wystarczy. Posługując się przykładami niemieckimi twierdzą, że
wejście potentatów wykończy wiele małych firm. Pozostaną tylko takie, które
zajmują się produkcją specjalistyczną lub na rynek sublokalny.
Popyt
na drewno jest sztucznie zaniżany – mówi W. Tomkiewicz. Moim zdaniem
Lubuskie ma ogromne szanse, żeby w niedalekiej przyszłości dobrze żyć z drewna.
Trzeba jednak także pracować nad wywołaniem popytu na ten
materiał.