Aż jedna trzecia zakładów mięsnych z Podkarpacia ma niewielkie szanse na to, by w najbliższych kilku latach sprzedawać swoje wyroby w krajach Unii Europejskiej. Brak pieniędzy nie pozwala im nawet na remonty posadzek, nie mówiąc już o nowych liniach do produkcji wędlin. Jednak zdaniem ekspertów, to tylko pozornie zła sytuacja. Na tle innych województw - Podkarpacie wypada nie najgorzej.
Popularny zwrot - "Wymogi Unii Europejskiej" spędza sen z powiek dyrektorom wszystkich zakładów mięsnych. Jeśli nie zdążą z modernizacją - wciąż będą wlec się w ogonie zakładów bez szansy na eksport wyrobów. Na Podkarpaciu wśród 165 zakładów mięsnych tylko 12 znalazło się w kategorii A - najlepszej. Te mają otwarte rynki eksportowe już od pierwszego maja przyszłego roku.
Najmniej modernizacji czeka zakłady kategorii B1 czyli 68 fabryk. Są już na prostej, i wkrótce uzyskają kategorię eksportową. 21 zakładów kategorii B2, wymogi Unii musi spełnić do końca 2007 roku. A 56 fabryk kategorii C - ma przed sobą jeszcze długą i zawiłą drogę. Dlaczego? Komisja Europejska narzuciła im duże rygory. Przede wszystkim czystość i jeszcze raz czystość. Unia wymaga od wszystkich zakładów gładkich posadzek, odpowiednio malowanych sufitów, osobnych wejść do szatni , a co najważniejsze wykonanych z odpowiednich metali - linii technologicznych Dębicki Igloomeat - fabryka salami - tak przejął się spełnianiem wymogów, że z wszystkimi remontami wyrobi się o dwa lata wcześniej , niż planował. Zakład został na razie sklasyfikowany w kategorii B2 zakładów mięsnych, ale już w lutym chce się wzbić o jeden szczebel wyżej. Pomogły w tym blisko 3 miliony złotych z SAPARDU. A spośród 56 zakładów w najgorszej sytuacji, większość nie ma ani własnych pieniędzy, ani szans na kredyt. Niezbędne modernizacje w ich przypadku są raczej nierealne. Eksperci pocieszają - na Podkarpaciu jest jednak mniej takich zakładów niż średnio w Polsce.