Zbliża się termin wyborów w Komitecie Rolniczych Organizacji Zawodowych w Unii Europejskiej COPA. Przypomnijmy, że do COPA należy sześć polskich Organizacji Rolniczych: Krajowa Rada Izb Rolniczych, Federacja Branżowych Związków Producentów Rolnych, Krajowy Związek Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych, NSZZ „Solidarność” RI, ZZR „Samoobrona” oraz ZZR „Ojczyzna”. Mamy szansę, by w przyszłej kadencji władz stanowisko Wiceprzewodniczącego sprawował szef jednej z polskich organizacji.
Polska znajduje się w grupie sześciu państw płacących najwyższą składkę narodową. Piastowanie przez przedstawiciela Polski tak wysokiego stanowiska w COPA bez wątpienia umocniłoby naszą pozycję na forum tej największej europejskiej organizacji broniącej interesów producentów rolnych. Miałoby to ogromne znaczenie zwłaszcza w obecnej sytuacji, kiedy na forum UE zapada tak wiele istotnych decyzji związanych m.in. z reformą Wspólnej Polityki Rolnej.
Pięć z sześciu organizacji jednomyślnie poparło kandydaturę Wiktora Szmulewicza, prezesa Krajowej Rady Izb Rolniczych. Niestety (na razie) jego wybór jest zagrożony, a to za sprawą Przewodniczącego NSZZ „Solidarność” RI Jerzego Chróścikowskiego, jednocześnie senatora z listy PiS oraz Przewodniczącego Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Przewodniczący Chróścikowski zgłosił bowiem samodzielnie swoją kandydaturę na Wiceprzewodniczącego COPA. Na spotkaniu Ministra Rolnictwa z Organizacjami i Związkami Rolników w dniu 11 marca br., tłumaczył, że KZRKiOR, Samoobrona i Solidarność jako pierwsze przystąpiły do COPA. Ponadto senator Chróścikowski argumentował, że prezes W. Serafin pełnił już funkcję Wiceprzewodniczącego w poprzedniej kadencji, więc teraz kolej na niego. I tu pan senator powołał się na zasadę rotacji. Uczestników spotkania chyba jednak mało przekonał ten argument. Wydaje się, że od zasady rotacji, ważniejsza powinna być zasada demokracji.
Rezultat jest jednak taki, że jeśli strona polska w najbliższych dniach nie zgłosi jednego kandydata, to w ogóle nie będzie brana pod uwagę w kwietniowych wyborach. Możemy wiele stracić, a w Brukseli znowu będą komentować, że nie potrafimy uzgodnić wspólnego stanowiska. A wszystko przez dziwnie rozumianą „demokrację przez rotację”. Można się tylko zastanawiać, czy w tym zamieszaniu nie chodzi czasem po prostu o ambicje jednostki.