Wielu handlowców postanowiło skorzystać na zamieszaniu, dlatego tegoroczne podwyżki żywności nie zawsze są uzasadnione - twierdzi dr Krystyna Świetlik z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. - Widać to choćby na prowincji, gdzie małe sklepy nie mają konkurencji ze strony marketów.
Wielka woda z południa Polski nie zdążyła jeszcze dopłynąć do Torunia, a od sprzedawcy owoców i warzyw usłyszałam, że będzie drożyzna, bo na Południu nic nie urośnie - mówi Elwira Wasilewska, torunianka. - Niektórzy potrafią zarobić nawet na powodziach i innych klęskach żywiołowych!
Polak widzi tylko podwyżki
Jednak jej zdaniem polscy konsumenci nie powinni tak narzekać, bo wystarczy porównać choćby ceny z lipca tego roku ze stawkami sprzed roku. - Cukier w tym okresie był tańszy aż o 20 procent, a wieprzowina o 7 procent - wyjaśnia doktor Świetlik. - Tego wielu klientów nawet nie zauważyło, bo głośno komentuje się przede wszystkim podwyżki.
Co prawda od sierpnia cukier znowu drożeje, ale tanieją, np. niektóre owoce i warzywa (w Kujawsko-Pomorskiem to m.in. brokuły, ziemniaki, kapusta, śliwki). Efekt? Porównując ceny sierpniowe do lipcowych nastąpił spadek cen żywności średnio o 1,4 proc. - wynika z danych instytutu. I choć zwykle o tej porze tak się dzieje, to tym razem obniżki warzyw o 16 proc. i owoców o 6 proc. zadziwiły nawet ekonomistów. - Bo tyle się mówiło w tym roku o stratach na polach - dodaje dr Świetlik.
- W niektórych sadach straty rzeczywiście są bardzo duże, ale ja nie mam powodów do narzekań - twierdzi Wojciech Klimkiewicz, sadownik z Wtelna (gm. Koronowo). - Choć zbiorę o połowę mniej jabłek niż w roku, w którym nie było problemów z pogodą, to ceny wreszcie są zadowalające. Za kilogram tych owoców dostaję 1-2 zł. Rok temu było to 0,5-1,20 zł, czyli zdecydowanie za mało! Jednak polscy konsumenci przyzwyczaili się do tego, że jabłka są bardzo tanie i teraz się denerwują, choć ceny nie są wygórowane. A tyle co w tym sezonie, jabłka kosztowały już 18-19 lat temu!
Chleb wyhamował
Ale w tym roku nawet w dużych sieciach handlowych, nie udało się uniknąć podwyżek.
O ile jednak np. chleb podrożał w Kujawsko-Pomorskiem (od połowy sierpnia) średnio o 30 proc., to w marketach o najwyżej 20 proc. I dotyczy to także tych dużych sklepów, które nie mają własnych piekarni. - Markety nie godzą się na większe podwyżki nawet jeśli przedstawiamy im dokładne kalkulacje i udowadniamy, że w czasie ostatnich czterech tygodni mąka chlebowa podrożała o około 40 procent - mówi Jarosław Bobkowski szef piekarni w podbydgoskiej Brzozie. - Markety mają swoich analityków, którzy czasami podają zupełnie inne dane. Staramy się jednak dojść do porozumienia z dużymi odbiorcami, by pozostać na rynku.
Piekarze nie mogą zrozumieć dlaczego w niektórych młynach mąka chlebowa zaczęła drożeć już wtedy, gdy przerabiano jeszcze tańsze ziarno, z ubiegłorocznych zbiorów. - Na złych prognozach można zarobić - twierdzi piekarz z Torunia. - A my obrywamy za cudzą zachłanność!
Na razie ceny za mąkę wyhamowały, więc jest nadzieja, że pieczywo przestanie drożeć. Ale w górę mogą pójść np. stawki za ziemniaki (bo zbiory mniejsze i sporo bulw gnije) i nabiał (zimą krowy mniej mleka dają).
- I to też nic dziwnego, bo zwykle o tej porze roku niektóre produkty drożeją - twierdzi dr Krystyna Świetlik. - Jednak nie sądzę, by w 2010 roku średni wzrost cen przekroczył 5 procent. A sześć lat temu to było aż 8 procent!
9537396
1