Włośnica, gronkowiec, salmonella, a nawet BSE. Z ryzykiem zachorowania na jedną z tych chorób musi liczyć się każdy, kto decyduje się zjeść mięso bez certyfikatu weterynaryjnego.
Zgodnie z ustawą weterynaryjną mięso wszystkich gatunków zwierząt przed
dopuszczeniem do obrotu musi być zbadane przez lekarza weterynarii. Ci ostatni i
sanepid uważają, że ten wymóg jest respektowany niemal w stu
procentach.
Mięso badane jest przed ubojem i po uboju – mówi lek. wet.
Stanisław Berbecki z Tyszowiec. – W określonych miejscach na tuszy zwierzęcia
stawiamy pieczęcie oraz wydajemy stosowne zaświadczenia. Bez nich mięso nie może
trafić na targ.
Na całej Lubelszczyźnie kwitnie jednak ubój domowy. Na wykopki czy święta rolnik zabija świnię na własne potrzeby. Tylko niewielki procent gospodarzy decyduje się na to, by weterynarz przebadał mięso. Wyroby sprzedawane są później często w całej okolicy. Jak to się może skończyć przekonał się dwa lata temu rolnik z okolic Łaszczowa w powiecie tomaszowskim, który wraz z rodziną z objawami wąglika odzwierzęcego trafił na kilka dni do szpitala.
W okresach przedświątecznych na lubelskich osiedlach pojawiają się osoby
oferujący do sprzedaży m.in. wieprzowinę. Półtusze przeważnie są nie
opieczętowane, co znaczy że mięso nie zostało przebadane przez
weterynarzy.
Każdy, kto decyduje się na spożycie takiego mięsa bierze na
siebie ryzyko zachorowania np. na włośnicę czy gronkowca – uprzedza
Włodzimierz Religa, zastępca powiatowego lekarza weterynarii w Tomaszowie
Lubelskim. – Trzeba mieć świadomość tego, co się je.
Tymczasem parę miesięcy temu znowelizowano Ustawę o zwalczaniu chorób zakaźnych, badaniu zwierząt rzeźnych i mięsa oraz o Inspekcji Weterynaryjnej. Posłom udało się wprowadzić zapis, aby do uboju w gospodarstwach dopuścić nie tylko świnie, kozy i owce, ale też cielęta do 3 miesięcy.
Największy sprzeciw wzbudziła jednak możliwość sprzedaży bezpośredniej mięsa
z uboju gospodarskiego. - To nadanie zdecydowanego impulsu dla szarej strefy,
nie wspominając o zupełnym braku możliwości zachowania standardów
sanitarno-weterynaryjnych i bezpieczeństwa zdrowotnego surowca mięsnego podczas
dokonywania ubojów gospodarczych – twierdzi Ryszard Uziębło, prezes Zarządu
Wojewódzkiego Stowarzyszenia Rzeźników i Wędliniarzy RP.
Według oceny
stowarzyszenia szara strefa to aktualnie 25-30 proc. rynku obrotu mięsem i jego
przetworami.
Niezbędna jest nowelizacja ustawy z wykreśleniem zapisu
dotyczącego przeznaczenia mięsa pochodzącego z uboju gospodarczego do sprzedaży
bezpośredniej – wskazuje prezes Uziębło.
Nie ukrywamy, że ten zapis jest bardzo krytykowany przez Komisję Europejską – powiedział nam Wojciech Wojtyra, dyrektor Departamentu Produkcji Zwierzęcej i Weterynarii w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi. – W tej chwili przygotowywany jest projekt Ustawy o wymaganiach weterynaryjnych dla produktów pochodzenia zwierzęcego i kontrowersyjny zapis na pewno zostanie zmieniony.
Według naszych informacji, rolnicy nadal będą mogli prowadzić ubój gospodarczy, ale wyłącznie na własne potrzeby.