Rosjanie zarzucają Polsce, że nie przestrzegamy unijnych norm sanitarno –weterynaryjnych w eksporcie żywności. Tymczasem nieliczni rosyjscy eksporterzy mają podobne problemy. Różnica jest taka, że na Rosjan nikt od razu embarga nie nakłada tylko zobowiązuje ich do szybkiej naprawy błędów.
W 2006 roku unijni weterynarze jak co roku skontrolowali setki firm produkujących żywność. Odwiedzili także rosyjskie zakłady rybne. To nieliczne tamtejsze firmy, które mają prawo eksportu żywności na teren Wspólnoty. Unijni inspektorzy wykryli między innymi niehigieniczne patroszenie ryb, złe zabezpieczenie przed dostaniem się do zakładów insektów, kurzu i dzikich zwierząt. Rosyjski system nadzoru nad produkcją ryb kuleje.
Moskwa eksportuje ryby z kilkakrotnie większą zawartością ołowiu i kadmu niż dopuszczają unijne normy. Czy mimo takich poważnych zarzutów Komisja Europejska wprowadziła embargo na rosyjskie produkty? Nie. Bruksela nakazała jedynie opracować w ciągu 25 dni roboczych dokładny plan naprawy błędów. Leszek Kawski – KRD: - Widzimy teraz, że kiedy Unia zweryfikowała pewne towary wwożone na teren Unii od Rosji, nie ma takich radykalnych decyzji, raczej są sygnały, żeby zweryfikować, poprawić.
W tym samym 2006 roku unijni weterynarze skontrolowali także polskie zakłady mięsne. W raporcie pokontrolnym stwierdzono że kilka firm nie przestrzega unijnych standardów. Nie miały one prawa eksportu. Mimo to dla Rosjan był to wystarczający dowód na to, że embargo na polskie produkty jest uzasadnione.
Witold Choiński – „Polskie Mięso”: - Przeanalizowaliśmy te wszystkie protokoły, daliśmy wytyczne wspólnie z Głównym Inspektoratem Weterynarii dla przedsiębiorców jakie rzeczy jeszcze trzeba dopracować i myślę, że to zostało zrobione.
W tym tygodniu w Moskwie odbędą się rozmowy na temat wizyty rosyjskich inspektorów w polskich zakładach spożywczych. Pojawiła się więc kolejna szansa na przerwanie trwającego ponad dwa lata embarga.