NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność" zapowiedziało na 19 lutego protest w Warszawie w związku ze złą sytuacją w rolnictwie. W ubiegłym tygodniu rozmowy przedstawicieli MRiRW z władzami 17 organizacji branżowych, które miały na celu wypracowanie rozwiązań dotyczących problemów na poszczególnych rynkach rolnych opuścili: przewodniczący OPZZRiOR Sławomir Izdebski oraz Wojciech Mojzesowicz. Po wyjściu z rozmów Izdebski nawoływał do obalenia rządu, jeśli nie zostaną spełnione rolnicze postulaty.
Zapowiedział, że chce wspólnie z górnikami za kilka dni protestować w stolicy. Chce dla rolników wypłaty rekompensat za zniesienie kwot mlecznych, odszkodowań za straty wyrządzane w uprawach przez dziki oraz podniesienia opłacalności produkcji trzody chlewnej. Czy sytuacja polskiego rolnictwa jest rzeczywiście taka zła? Czy protesty organizowane przez rolników to tylko zagrywka polityczna?
W ubiegłym roku, w 10 rocznicę naszego członkostwa w UE, MSZ wydało raport podsumowujący tę dekadę. Wynika z niego, że dzięki przystąpieniu Polski do UE rolnictwo i przemysł przetwórczy stały się nowoczesne i konkurencyjne, a dochody rolników wzrosły trzykrotnie. Było to możliwe dzięki unijnym pieniądzom, które trafiły na polską wieś. Od maja 2004 r. do grudnia 2013 r. Polska otrzymała z UE 29 mld euro, ponad połowę tej kwoty stanowiły płatności bezpośrednie. W budżecie UE na lata 2014-2020 na realizację WPR Polska otrzyma 32,1 mld euro (w cenach bieżących). To realnie 1,6 mld euro więcej niż w okresie poprzednich siedmiu lat. Ustalenia dotyczące nowych ram budżetowych dają szansę na kontynuację szybkiego rozwoju obszarów wiejskich i rolnictwa w Polsce.
Oczywiście od publikacji raportu MSZ sytuacja się zmieniła. Głównie za sprawą rosyjskiego embargo na polską żywność. Ale i tu nie można ostro krytykować działań rządu, zwłaszcza w kontekście szukania alternatywnych rynków zbytu. Otwarcie rynku UE i dobra dotychczasowa koniunktura na rynkach światowych oraz dopłaty bezpośrednie i polityka rozwoju obszarów wiejskich sprawiły, że dochody polskich rolników potroiły się. Czy w jakiejś innej grupie społecznej czy zawodowej nastąpiła taka rewolucja? Czy wykrzykiwanie haseł: "Rolnik ginie, jak w masarni świnie" jest zasadne? Jak mają je odebrać przedstawiciele innych grup zawodowych, których warunki życia na przestrzeni tej ostatniej dekady niewiele się zmieniły?
Uwagę zwraca także i termin protestów. Najważniejsze decyzje dotyczące wsparcia rolnictwa zapadły w ubiegłym roku. Wtedy należało ostro negocjować i walczyć. Nikt nie twierdzi, że dla polskiego rolnictwa zrobiono wszystko, co zrobić można było. Jednak większość postulatów rolników ma po prostu charakter życzeniowy.
Mieszkańcy miast wcale nie są wrogo nastawieni do rolników. Jednak każda manifestacja, każdy protest, który urządzają kończy się na ogół w podobny sposób. Są przekleństwa, burdy i alkohol. Podobno ubiegłotygodniowa manifestacja zorganizowana przez rolnicze OPZZ byłaby dużo większa, gdyby nie kontrola trzeźwości uczestników marszu gwiaździstego na Warszawę. I mieszkańcom wsi i miast, myślę że wszystkim Polakom, zależy na dobrej kondycji polskiej gospodarki, polskiego rolnictwa. Jednak taka postawa niewielkiej, acz hałaśliwej i agresywnej grupy protestujących rolników zniechęca pozostałą część społeczeństwa do tej grupy zawodowej. Powoduje, że mieszkańcy miast odcinają się od problemów producentów rolnych.
Apelujemy, by kolejne protesty i manifestacje, jeśli musi już do nich dochodzić, były organizowane w sposób przemyślany, pokojowy i by tak, jak tydzień temu nie spowodowały podobnych komentarzy, jak ten zamieszczony przez Andrzeja Saramonowicza – scenarzysty, felietonisty, reżysera na jego fanpejdżu: "(...) Rolnicy chcą zablokować miasto, w którym mieszkam i w którym – razem z pozostałymi blisko dwoma milionami ludzi – próbuję normalnie żyć. Czytam właśnie, że Sławomir Izdebski z rolniczego OPZZ – człowiek, o którym słyszę pierwszy raz w życiu – straszy mnie i pozostałych mieszkańców miasta, że Warszawa "będzie tak zablokowana, że nawet mysz się nie prześlizgnie", po czym ma czelność dodać: "przepraszam wszystkich mieszkańców, ale to nie jest nasza wina”. Panie Izdebski, w dupie mam pańskie przeprosiny....(....). Więc zamiast zjeżdżać się do naszego miasta, śmierdzieć piwem, szczać po parkach, tłuc szkło i wyzywać od gestapowców policjantów, którzy zjechali tu z tych samych dziur co wy, zróbcie sobie ustawkę z ministrem rolnictwa u siebie na wsi.”
Może więc protestujący zastanowiliby się, czy warto szargać reputację polskich rolników, którzy w większości są ludźmi rozumnymi, pracowitymi, a swoich praw, jeśli uznają że zostały one naruszone, dochodzą w toku merytorycznych rozmów i negocjacji. Jeśli zaś chodzi o odszkodowania za utratę części plonów, spowodowaną przez dziki, to MRiRW ma na to środki, jednak podstawą wypłaty rekompensat są wnioski rolników, a tych – jak dotychczas – nie wpłynęło zbyt wiele. Protestującym brakowało czasu na ich wypełnienie?
5942286
1