W dzisiejszym świecie ciągłej pogoni za karierą, pieniądzem, awansem zastanawiam się, czy mamy czas na kultywowanie tradycji, przekazywanie z pokolenia pewnych obyczajów? Czy w ogóle przywiązujemy wagę, do tego co tak ważne było dla naszych przodków?
Nie można generalizować, że tradycja całkowicie odeszła, że zapomnieliśmy o tym co tak ważne było dla naszych dziadków, czy pradziadków. W wielu domach jest ona dalej żarliwie podtrzymywana. Jednakże wiele przejęliśmy z Zachodu, spotykamy się z przejawami właśnie zachodniej komercji, zaczynając od dekorowania domów, sklepów czy kupowania coraz droższych i bardziej dziwacznych prezentów. A doszło już do tego, że prezenty nie są miłą niespodzianką, a raczej tym czego dana osoba się spodziewa, oczekuje, ponieważ często pada pytanie : "Co chcesz dostać pod choinkę?" Powiem szczerze, że na mnie działa ono jak płachta na byka. Gdzie podział się nasz polot? Gdzie chęć zaskoczenia drugiej osoby, sprawienia jej przyjemności, poprzez wcześniejszą obserwację, a następnie zakup, tego co wywnioskujemy z owych obserwacji, że pragnęłaby dostać.
Zniknęły gdzieś przestrzegane kiedyś kanony. Bardzo rzadko wspólnie kolędujemy, nie zawsze na stole pojawia się już 12 potraw, obrus nie musi być śnieżno - biały, a i o sianku pod nim też często zapominamy. Prym wiodą nie potrzeby duchowe, a np przyjemności naszego podniebienia, zaspokojenie pragnień materialnych. Często też zamiast spędzać święta w domu z rodziną, spędzamy je np w jakiś ośrodkach w górach, na nartach.
A przecież polska tradycja, polskie obyczaje są takie piękne i podziwiane. Nasze choinki, pachnące lasem, płonące setkami światełek, malowane ręcznie lub samodzielnie wykonywane bombki, łańcuchy. I te czysto polskie wigilijne potrawy - karp pod wieloma postaciami, czerwony barszcz z uszkami lub zupa grzybowa, pierogi, groch z kapustą, kluski z makiem, kutia, kompot z suszonych owoców, przepyszne ciasta. No i oczywiście opłatek, którym się dzielimy, składając przy tym sobie najszczersze życzenia, a wspomniany opłatek też może być podawany na wiele sposobów ; sam, z miodem, z winem... No i atmosfera kolęd, które kiedyś sami wyśpiewywaliśmy, a teraz jeśli w ogóle, to lecą z magnetofonu lub radia. Do rzadkości należą także kolędnicy, chodzący po domach. W dzisiejszych czasach raczej balibyśmy się kogokolwiek obcego wpuścić do domu. I właśnie jeszcze kwestia dodatkowego nakrycia na stole. Przeważnie je stawiamy, ale bardzo wątpię czy tak chętnie wpuścilibyśmy do naszego domu nieznaną, tułającą się osobę, która akurat zapukałaby do drzwi. Wszystko przez to, iż niestety mamy ogromną przestępczość i obawialibyśmy się o własne życie i zdrowie, a także o bezpieczeństwo naszych bliskich.
Robiąc jednak rachunek sumienia, przed zbliżającymi się wielkimi krokami świętami, stwierdzam iż nie jesteśmy tacy źli. Staramy się mimo wszystko, aby nie był to zwykły czas, a jednak czas bardziej uroczysty, piękniejszy. A to jaki będzie tak naprawdę zależy od naszego zaangażowania, pomysłowości i uczucia, jakie w nie włożymy, a nie np pokładów finansowych. Nie zapominajmy także, że święta powinny być czasem zadumy i refleksji, nad nami samymi, dlatego nie zagubmy się w tej pogoni "za karpiem", zatrzymajmy się na chwilę, by pomyśleć o nas samych.
Z najlepszymi życzeniami...