Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Czy internet zastąpił amora?

3 grudnia 2003

Coraz większą popularnością cieszą się tzw. randki internetowe. Gwoli wyjaśnienia dla niewtajemniczonych - to serwisy internetowe, przypominające katalogi biur matrymonialnych, ale w wirtualnym wydaniu.

Na początku, by móc z nich korzystać musimy się zarejestrować, wypełnić formularze, dokładnie opisać własną osobę: fizjonomię i cechy charakteru, odpowiedzieć na kilka innych pytań (w zależności od serwisu) i podać preferencje w stosunku do osoby, którą pragniemy znaleźć. Najczęściej podajemy płeć, wiek, województwo, lub bardziej szczegółowo miasto i w zależności od portalu oferującego tę usługę więcej wymagań np. wzrost czy wymiary, kolor oczu, włosów poszukiwanej osoby. Możemy zaznaczyć, iż interesują nas np. jedynie oferty ze zdjęciami, bo i te i to nie małą ilość, możemy znaleźć przy ogłoszeniach. Dla przybliżenia zjawiska podam, iż w jednym z portali, właśnie w randkach zarejestrowanych jest około 515000 randkowiczów. Trzeba zaznaczyć, że jest od liku portali oferujących niniejsze usługi. Serwisy te są bezpłatne, ale możemy zamówić dodatkowe opcje, zwane pakietami, za które już trzeba zapłacić.

Kto bierze udział w randkach? Trudno powiedzieć, ponieważ wszystko odbywa się anonimowo, choć wierząc podanym przedziałom wiekowym, to ludzie średnio w wieku od 18 do ... lat. Wypełniając ankietę jesteśmy proszeni o podanie daty urodzenia, ale któż sprawdzi czy mówimy prawdę? Wszystkie informacje przyjmowane przez portale są oparte na tak zwanej zasadzie "wierzę w Boga"..., bo nikt nie jest w stanie skontrolować tego co jest podawane. Jedynie w większych serwisach kontrolowane są umieszczane tam zdjęcia, by nie znalazły się tam treści pornograficzne. Co da się jednak łatwo zauważyć to, to iż czytając zamieszczone ogłoszenia, dochodzimy do wniosku, że w większości to wymarzeni, wręcz rzekłabym idealni partnerzy. Na temat fikcji spotykanej w internecie powstało już wiele anegdot, zabawnych historyjek.

"Dwie koleżanki rozglądają się w sklepie za ciuchami. Podchodzi ekspedientka: - W czym mogę pomóc? - Szukam ciekawej sukienki na karnawałową imprezę. - Jakie ma pani wymiary? - 170cm wzrostu, 50kg wagi i 90/60/90... Na to koleżanka: - Na co ty, Kaśka?! Nie jesteś na gadu-gadu? (Glamour nr9(9) grudzień 2003)

Myślę, że przytoczony przykład świetnie oddaje tę paranoidalną sytuację. Nie często zdarza się, iż wszystkie podawane informacje są prawdziwe, a czasem i umieszczane zdjęcie nie należy do właściciela, albo jest tak zrobione, że gdy na żywo poznamy daną osobę, to kompletnie nie możemy w niej rozpoznać tej ze zdjęcia. Nie można jednak tu generalizować, że wszyscy tak postępują, ponieważ byłoby to krzywdzące w stosunku do osób faktycznie przedstawiających się takimi, jakimi są. Zastanawiam się w tym momencie, po co właściwie ta farsa? W jakim celu niektórzy piszą o sobie kompletne farmazony, na co liczą? Chyba jedynie na zainteresowanie drugiej osoby być może ciekawą korespondencją. Wydaje mi się jednak niemożliwe pokochanie kogoś po jego opowieściach i czułościach w mailach, czy nawet pogadankach możliwych dzięki programom do rozmawiania. A może tkwi gdzieś w nas nadzieje? Nic jednak bardziej błędnego. Bez choćby odrobiny zauroczenia fizjonomią drugiej osoby, nie jesteśmy w stanie zbudować związku, przynajmniej na początku, dlatego podawanie się za kogoś kim nie jesteśmy, do niczego nie prowadzi. I proszę nie zarzucać mi tu, że pomijam piękno wewnętrzne, piękno duszy, bo tak nie jest. Ale dla mnie ktoś kto twierdzi, że kocha osobę, która mu się nie podoba i nie pociąga go, wydaje mi się po prostu śmieszny. Ja jestem po prostu realistką i dlatego zdaję sobie sprawę z rozczarowań jakich doświadczają internetowi randkowicze. Jednakże sami napędzają to błędne koło, odgrywając swoje szopki. Bo prawda zawsze wyjdzie na jaw... Nie wszyscy jednak tak postępują. Wiele osób na specjalnych stronach internetowych rozpisuje się o swych kwitnących związkach, rozpoczętych właśnie przez tego typu randki. Jestem skłonna stwierdzić, że internet jest taką samą formą poznania się ludzi jak każda inna. A jest tak popularna, ponieważ cierpimy na chroniczny brak czasu, właśnie w pracy spędzamy bodajże najwięcej czasu, a w niej większość z nas ma dostęp do internetu. No i czasem w wolnej chwili, dla rozrywki wędrujemy na tego typu strony, w nadziei być może, że w tej wolnej właśnie chwili odnajdziemy szczęście.

Zastanawiają mnie jednak w tym całym randkowaniu dwie kwestie. Pierwsza dotyczy ogłaszających się osób, które oficjalnie przyznają się do tego, że z kimś są i informują, że szukają romansu, seksu i Ci, którzy z kimś są, nie przyznają się do tego, że mają partnerów, udając, że są wolni. Wszyscy Ci ludzie flirtują, umawiają się na spotkania.... Zastanawiam się po co to robią? Czy te randki traktują tylko jako formę relaksu, zabawy, czy też naprawdę zniknęła monogamia i stajemy się społeczeństwem poligamicznym? Czy to tylko żarty, wygłupy, nic nieznaczące flirty? A być może robią to dla podbudowania własnego ego? A może jest to kwestia pewnego rodzaju uzależnienia od tego typu rozrywki? To pozostawiam bez odpowiedzi, ponieważ jej nie znam, ale bardzo mnie to nurtuje. Czekam na opinie osób, które być może same to robią, lub zgłębiły tę swoistą tajemnicę. A może to bolesna rzeczywistość, że mydlą tylko oczy swoim rzeczywistym partnerom, dalej poszukując, czekając na coś lepszego? Może ich partnerzy służą tylko za tak zwany kit, który z braku laku dobry?

Druga kwestia, która mnie zastanawia, tyczy się trwałości znajomości internetowych. Przejrzałam wiele opinii osób, które tego doświadczyły i są one bardo zróżnicowane. Czy te znajomości mają w ogóle jakiś sens? Czy może internetowe, randkowe serwisy właśnie pomagają w znalezieniu stałego partnera życiowego? Wydaje mi się, że tak na pewno w wielu przypadkach jest. Jednakże wszystko zależy od szczerości osób, które w ten sposób zawierają znajomość. Jeżeli spotkają się ludzie, którzy rzeczywiście pragną ułożyć sobie życie, nie zabawiają się tylko kosztem innych, są prawdziwi, nie udają niczego, nie bawią się tylko w teatrzyk, to wtedy wszystko jest możliwe. Jednakże przede wszystkim, nie można w nieskończoność ciągnąć znajomości tylko pisząc maile, trzeba poznać taką osobę realnie, a nie tylko wirtualnie. A potem to, czy znajomość rozwinie się pozytywnie, zależy nie od internetu i daleka jestem od jego obwiniania za cokolwiek w tej kwestii, ale od czynników od nas niezależnych. Wiadomo musi coś zaiskrzyć... Może jednak strzała amora jest w miłości niezastąpiona, a internet to tylko pewien środek mający dopomóc w poznaniu się. I zależy też od tego czy dwoje chce być naprawdę razem, od ich podejścia do życia, odpowiedzialności i poszanowania uczuć. Najważniejsze jest chyba to, by nie traktować internetu jako wyroczni, potrafić z niego w rozsądnych granicach korzystać i w pewnym momencie umieć powiedzieć sobie dość, by nie ranić drugiej osoby.

Ale cóż totus mundi agit histrionem - cały świat jest teatrem, aktorami ludzie i tylko trzeba wiedzieć, kiedy przestać grać, zejść ze sceny i zacząć normalnie żyć....


POWIĄZANE

Główny Inspektorat Sanitarny wydaje coraz więcej ostrzeżeń publicznych dotyczący...

Uprawa soi przy wsparciu technologii – ciekawy kierunek dla polskich rolników Ar...

Najnowsze dane GUS pokazały zaskakująco wręcz dobre dane na temat aktywności dew...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę