Tak źle nie jest nigdzie w Europie. - O nas, Francuzach, mówi się, że jesteśmy aroganccy. Ale, jak widzę te dane, to myślę, że większa arogancja panuje na polskim rynku pracy - wygarnął polskim przedsiębiorcom francuski ekspert Międzynarodowej Organizacji Pracy
Dane pochodzą z raportu "Praca Polska 2010", który na zlecenie NSZZ "Solidarność" przygotowała firma doradcza S. Partner. Pracodawcom i ekonomistom pokazał je w piątek podczas zorganizowanej przez SGH i PKPP "Lewiatan" konferencji "Pracujący Polacy 2010" dr Stéphane Portet, ekspert Międzynarodowej Organizacji Pracy. - To o nas, Francuzach, mówi się, że jesteśmy aroganccy. Ale, jak widzę te dane, to myślę, że większa arogancja panuje na polskim rynku pracy - stwierdził (we Francji czasowe umowy ma 14 proc. pracowników).
Według autorów, to efekt kryzysu. - Praca na czas określony czy na zlecenie jest u was tak powszechna, bo pracodawcy nie chcą ponosić wysokich kosztów ewentualnego zwolnienia - mówił dr Portet.
- A dziś pracownicy najbardziej cenią właśnie stabilność zatrudnienia - twierdzi Elżbieta Gołąb, dyrektor personalna Tesco. Od 2006 r. sieć pyta co roku 26 tys. pracowników, co w pracy jest najważniejsze. Od czterech lat na pierwszym miejscu jest stała umowa. Potem regularna pensja i szacunek przełożonych. Wielu pracodawców miało na ustach słowo "flexicurity" (połączenie angielskich słów "elastyczność" i "bezpieczeństwo"), które ma oznaczać nowe, bardziej propracownicze podejście do pracy tymczasowej (łatwiej będzie stracić, ale i znaleźć pracę). Małgorzata Skibińska z Provident przekonywała: - Pracodawcy i pracownicy oczekują bardziej elastycznych przepisów.
Dr Jacek Męcina, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan" nie był już taki pewien: - Wysoki udział umów na czas określony jest niepokojący, ale to i tak lepsze od umowy-zlecenia. Według niektórych firm, rozwiązaniem mogłoby być złagodzenie wymogów co do uzasadnienia zwolnienia. Dziś pracodawcom trudno szybko reagować na zmiany koniunktury. Gdyby to było łatwiejsze, zatrudnialiby z większym przekonaniem - argumentuje Męcina.
Co na to związkowcy? Czy "flexicurity" jest mydleniem oczu? Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący OPZZ: - Przykład Hiszpanii dobitnie pokazuje, że zatrudnienie na czas określony na dłuższą metę nie chroni firm przed kryzysem. Państwo musi zacząć stawiać granice w naginaniu praw pracowników.
Jak się żyje bez stałej umowy
30-latka pracująca na infolinii znanej i szanowanej, dużej polskiej firmy
- Co trzy miesiące podpisuję nową umowę z agencją pracy, która współpracuje z moim pracodawcą. Mam trzy czwarte etatu (tysiąc złotych na rękę), resztę godzin wypracowuję, gdy jest potrzeba. Nie mogę wziąć kredytu ani nawet telefonu komórkowego na abonament, bo nie jestem wiarygodną klientką. Mogę być zwolniona z dnia na dzień. Żyję bez poczucia bezpieczeństwa.
Opiszcie Wasze doświadczenia z pracy bez stałej umowy: metro@agora.pl.
9554695
1