Premier niewiele uwagi poświęcił rolnictwu jako ważnemu sektorowi gospodarki, koncentrując się w zasadzie tylko na kwestiach podatkowych i ubezpieczeniowych. Donald Tusk zapowiedział, że od lutego 2012 r. ma zmienić się system pobierania składki zdrowotnej dla rolników - co będzie wykonaniem wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2010 roku.
Szef rządu sprecyzował, że za najbiedniejszych rolników, czyli mających nie więcej niż 6 ha ziemi, składki na Narodowy Fundusz Zdrowia nadal będzie płacić budżet państwa. Natomiast rolnicy gospodarujący na areale o powierzchni od 6 ha do 15 ha zapłacą połowę składki podstawowej, czyli 18 zł miesięcznie. Z kolei w przypadku rolników mających ponad 15-hektarowe gospodarstwa składka będzie płacona w pełnej wysokości - 36 zł miesięcznie.
Minister rolnictwa Marek Sawicki (PSL) oświadczył po exposé, że premier niczym go nie zaskoczył, ale przecież to, co zapowiedział, różni się od projektu ustawy, który zaproponował Klub Parlamentarny PSL zaledwie dwa dni przed wystąpieniem Tuska w Sejmie. Ludowcy zaproponowali, aby składka zdrowotna rolników i ich domowników była płacona w wysokości 18,72 zł miesięcznie, ale tylko wtedy, gdy powierzchnia gospodarstwa wynosi więcej niż 15 hektarów. Jak to wyliczono? Otóż podstawą do naliczenia składki zdrowotnej na ubezpieczenie społeczne rolników i ich domowników będzie kwota 1497,65 zł, a miesięczna składka zdrowotna kształtować się będzie na poziomie 134,79 zł od rolnika. Ale sam rolnik płaciłby 1,25 proc. podstawy, czyli miesięcznie właśnie 18,72 zł - to dlatego, że 1,25 proc. dochodów płaci na NFZ każdy pracownik, bo 7,75 proc. odpisuje sobie od podatku.
Poseł PSL Eugeniusz Kłopotek przyznaje, że jest duża rozbieżność między projektem PSL a słowami Tuska. - My proponujemy, że do 15ha składkę zdrowotną będzie opłacał budżet. Premier zaproponował opłacanie składki z budżetu państwa dla rolników mających do 6 ha, a od 6 do 15 ha zasadę pół na pół - stwierdził Kłopotek, ale zastrzegł, że to początek debaty. Nieoficjalnie jeden z ludowców powiedział nam, że wkrótce dojdzie do jakiegoś kompromisu w koalicji i na pewno nie będzie wojny między PO i PSL o składki zdrowotne.
Tak samo jak obie partie są przekonane, że porozumieją się w sprawie kontynuowania ewolucyjnej reformy KRUS, co oznacza podnoszenie składek społecznych. - Polski rolnik dzisiaj chce mieć też godziwą emeryturę i rentę i jest gotowy w sposób ewolucyjny zapłacić wyższą składkę, ale mieć też wyższą emeryturę - powiedział w czasie debaty nad exposé poseł Jan Bury, przewodniczący klubu PSL. Czy to będzie jednak oznaczać likwidację KRUS i przechodzenie rolników do ZUS? Raczej nie, bo takie rozwiązanie nie jest popierane nie tylko przez ludowców, ale i część posłów opozycji. Także Donald Tusk o tym nie mówił, co więcej, przyznał, że likwidacja ZUS wcale nie spowoduje poprawy sytuacji finansów publicznych, jak twierdzi część ekonomistów.
Ale szef rządu zapowiada objęcie rolników podatkiem dochodowym. Sama idea opodatkowania rolników nie budzi sprzeciwu, ale nie wiemy jeszcze, jak rząd sobie wyobraża przeprowadzenie tego procesu, wiadomo tylko, że wtedy zniknąłby podatek rolny. A od tych szczegółów będzie zależało to, jakie skutki dla gospodarki i tego sektora przyniesie wprowadzenie podatku dochodowego.
Z rozczarowaniem natomiast należy przyjąć to, że premier nie miał nic do powiedzenia w sprawie przyszłości nie tylko Wspólnej Polityki Rolnej, ale i na temat tego, jak państwo będzie dbało o tę gałąź gospodarki. A tak powstaje wrażenie, że poza wymiarem fiskalnym rolnictwo premiera nie obchodzi.
7327914
1