Łososie na cenzurowanym. W Danii nagłośniono sprawę eksportu łososi, które nie nadają się do sprzedaży na unijnym rynku. Ryby zawierające zbyt duże ilości chemicznych związków, np. rakotwórczych dioksan, trafiają do krajów, gdzie kontrole nie są tak surowe.
Dyrektor jednego z zakładów przyznaje, że ryby nie odpowiadające unijnym normom wysyłane są do krajów, które nie prowadzą tak restrykcyjnych kontroli, bądź mają bardziej liberalne prawo. „Skażone” łososie trafiały np. na Ukrainę i do Stanów Zjednoczonych. Przetwórcy nie widzą w tym nic niewłaściwego.
Kurt Scharer - dyrektor przetwórni ryb: nic nie ukrywamy przed naszymi odbiorcami, poza tym, mamy zgodę na eksport łososi.
Z kolei naukowcy, którzy na co dzień zajmują się kwestią bezpieczeństwa żywności, twierdzą, że to podwójne standardy.
Jurgen Olsen: ryb, których nie sprzedajemy naszym konsumentom, bo są niezdrowe, a nawet rakotwórcze, z powodzeniem wysyłamy do innych krajów.
Jeszcze inaczej całą sprawę widzą rybacy. Ich zdaniem, to kompromitacja unijnego prawa i kwestia zbyt ekspansywnej hodowli.