Restrukturyzacja branży cukrowniczej to skutek postanowień Komisji Europejskiej, w myśl których produkcja cukru w Europie ma zostać ograniczona o 6 milionów ton. Oznacza to także spadek cen cukru i buraków.
Tuż przed świętami Krajowa Spółka Cukrowa (największy producent cukru w Polsce – 40% udziału w rynku), ogłosiła oficjalnie swój plan restrukturyzacji. Od tego czasu nasilają się protesty plantatorów i pracowników cukrowni, których te zmiany dotkną najbardziej.
Zamknięta ma być cukrownia w Lublinie i zlikwidowana uprawa buraków: częściowo z okolicznych powiatów oraz prawie całkowicie z rejonu dawnej cukrowni Częstocice (świętokrzyskie + mazowieckie), skąd buraki również były dowożone do Lublina. Przewiduje się też całkowitą likwidację upraw w rejonie kontraktacyjnym cukrowni Łapy.
W całym kraju – w ramach Krajowej Spółki Cukrowej – redukcja praw do uprawy i dostawy buraków dotknie 6265 plantatorów (areał 11925 ha - co odpowiada 558,182 tonom buraków albo 91,2 tys. tonom cukru).
Decyzją KE Polska musi w zredukować produkcję cukru aż o 13,5%. Co oznacza, że w sumie produkcja cukru kwotowego w naszym kraju musi być zmniejszona o ponad 220 tysięcy ton - w tym produkcja Krajowej Spółki Cukrowej o 91,2 tysiące ton.
Za dobrowolną rezygnację z uprawy buraków i produkcji cukru będą przysługiwały rekompensaty – rolnikom i zakładom. Na decyzję w tej sprawie branża ma czas do końca stycznia tego roku. Jeśli terminy nie zostaną dotrzymane KE zapowiada przymusowe redukcje produkcji, ale już bez rekompensat.
Rolnikom nie podoba się jednak sposób, w jaki Krajowa Spółka Cukrowa chce przeprowadzić restrukturyzację. Uważają, ze przede wszystkim powinna być wzięta pod uwagę ich wola, bo są i tacy, którzy chcą dobrowolnie zrezygnować z uprawy.
Wnioski o zrzeczenie się limitu złożyło do ARR ponad 12 tysięcy plantatorów. Wielu uprawa przestała się opłacać. Innych zachęciły odprawy. Jeszcze inni boją się po prostu, że cukrownie mogą zerwać z nimi współpracę, a wtedy nie tylko nie będą mieli komu sprzedać buraków, ale i nie dostaną żadnego odszkodowania.
Ale okazuje się, że glos plantatorów właściwie się nie liczy, bo sprawy wzięła w swoje ręce Krajowa Spółka Cukrowa i to ona będzie decydować o tym, które rejony należy wyłączyć z uprawy i które zakłady zamknąć.
Plantatorzy uważają, że Krajowa Spółka Cukrowa łamie ustawę z 2001 roku o restrukturyzacji rynku cukru, która gwarantuje plantatorom prawo do limitów i prawo do rozporządzania nimi. I trudno ich będzie przekonać bo mają swoje racje.
Plantatorzy z Podlasia twierdzą, że Krajowa Spółka Cukrowa manipuluje wynikami produkcji w cukrowni Łapy, co ma posłużyć jako argument za likwidacją uprawy w rejonie. Podobno zaniżany jest średni plon buraków i jakość surowca. Tymczasem Łapy maja drugi wynik w kraju jeśli chodzi o jakość i produkcję. Na Podlasiu nie występują choroby buraków. A średnia wielkość plantacji zwiększyła się do 3,8 ha (trzecie miejsce w Krajowej Spółce Cukrowwej ), wzrósł też średni plon biologiczny.
Rolnicy mówią, że konieczność zlikwidowania uprawy buraków to dezorganizacja pracy ich gospodarstw. To właściwie wyrok na te gospodarstwa i całe rodziny. Bo ziemia i maszyny drogo kosztowały. I mimo że wielu dostało na nie unijne fundusze, mają do spłacenia kredyty. Teraz trzeba by zaczynać wszystko od początku - jak i za co? Z buraków mieli też dodatkową paszę dla bydła - wysłodki i liście. Teraz to się skończy, a Podlasie to przecież największy w Polsce region mleczarski.
Są też obawy że likwidacja upraw spowoduje zamknięcie cukrowni, choć na razie Krajowa Spółka Cukrowa tego nie zapowiada. Ale takie są doświadczenia innych wcześniej wygaszonych zakładów. A Łapy (jedyna cukrownia na Podlasiu) to jeden z głównych pracodawców w regionie. Właśnie z Podlasia - z powodu bezrobocia – za pracą i chlebem musiało wyemigrować najwięcej młodych ludzi. Dlatego zdaniem rolników, pracowników i samorządu decyzja o likwidacji uprawy na Podlasiu nie jest – wbrew temu co twierdzi Krajowa Spółka Cukrowa podyktowana względami ekonomicznymi.
Protestuje też Lubelszczyzna mimo, że Krajowa Spółka Cukrowa obiecuje pomoc (odprawy i znalezienie pracy) dotychczasowym pracownikom Cukrowni Lublin, która ma być całkowicie zamknięta. Ludzie w to nie wierzą, a argumenty Krajowa Spółka Cukrowa uważają za nieracjonalne. W Cukrownię Lublin inwestowano w ostatnich latach bardzo wiele i dziś należy ona do najnowocześniejszych w kraju, co w sytuacji ujawnionych właśnie planów Krajowej Spółki Cukrowej było bezsensowne. Chodzi więc nie tylko o obronę miejsc pracy, ale i zarzut niegospodarności. Mówi się o tym, że na atrakcyjny teren w środku Lublina już sobie ostrzą zęby inwestorzy.
Przeciwko zmieceniu z powierzchni ziemi lubelskiej cukrowni protestują też plantatorzy. Ci z okolic Lublina, których Krajowa Spółka Cukrowa chce pozbawić limitów i ci z rejonu dawnej cukrowni Częstocice. Kiedy zamykano tę cukrownię w świętokrzyskiem zapewniano rolników, że będą mogli sprzedawać buraki do Lublina. Ale to się właśnie kończy. Uprawa w rejonie Częstocic też ma być zlikwidowana. A oni (1200 plantatorów) zostaną z maszynami niepotrzebnymi do uprawy i bez taniej paszy dla zwierząt.
W świętokrzyskiem uprawia się buraki na 4000 ha, średnia plantacji powyżej 2 ha. Rolnicy nie wiedzą co mogli by uprawiać w miejsce buraków. Jeśli na przykład te kilka tysięcy hektarów obsieją zbożem czy posadzą na nich ziemniaki to natychmiast spadną ceny na te uprawy.
Są zarzuty, że Krajowa Spółka Cukrowa nie dotrzymuje słowa. W zlikwidowanych wcześniej cukrowniach miała być prowadzona inna produkcja. Tymczasem dzieje się tam niewiele i tak na przykład w Częstocicach, w których miały być produkowane biopaliwa, gęste syropy itd. skończyło się na wyrabianiu wapna, na które nie ma zbytu. Natomiast w zlikwidowanej wcześniej cukrowni w Wożuczyn „siedzi” ponad 100 osób, które właściwie nie pracują, ale biorą pieniądze. W sumie w zlikwidowanych dotychczas cukrowniach blisko 1000 osób również pobiera wynagrodzenie bez świadczenia pracy.
6854402
1