Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Choinki nie było

20 grudnia 2004

Do cebra z siankiem trza grosik wrzucić, a potem nalać wody. Każdy domownik musi gębe łobmyć, coby był pikny i zdrowy w Nowym Roku. Ten i inne zwyczaje lasowiackie, związane z Wigilią, "Lasowiaczki" z Baranowa Sandomierskiego przybliżyły uczestnikom sobotniej wieczerzy wigilijnej, zorganizowanej w Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury w Baranowie Sandomierskim.

Wigilia była dla lasowiaków - mieszkańców naszego regionu - dniem szczególnym. W przeddzień Bożego Narodzenia kultywowano tradycje religijne, które w połączeniu z ludową tradycją tworzyły niesamowity klimat.
- Dzieci miały za zadanie robienie ozdób z bibuły na drzewko. Nie na choinkę, ale na drzewko, bo tradycja choinki dopiero po wojnie się narodziła - zaznacza Anna Rzeszut, lasowiaczka z Baranowa. - W tym czasie mężczyźni sprzątali w oborze i stajni, a kobiety przygotowywały wieczerzę. Obowiązkowo z 12 dań.

Stół wigilijny musiał być starannie przygotowany. Śnieżnobiały obrus, gliniany dzban wypełniony ziarnem zboża, w które wciśnięta była gromnica. Pod stołem i na stole sianko, symbol żłobu, w którym narodził się Jezus.
- Jadło się drewnianymi łyżkami z jednej, glinianej misy - wyjaśnia Kazimiera Malinowska, lasowiaczka. - Przez całą wieczerzę nie wolno było położyć łyżki. Po skończonych posiłkach gospodyni brała wszystkie łyżki i próbowała je związać wiązką skręconego siana spod stołu. Jeśli udało się związać łyżki, to był znak, że za rok domownicy zasiądą w takim samym gronie do stołu wigilijnego.

Po wieczerzy ziarno z dzbana z gromnicą wrzucało się do worka z ziarnem, które na wiosnę szło do siewu. To gwarantowało udane plony. Zdrowie i urodę gwarantowało natomiast umycie twarzy w wodzie z cebra, do którego oprócz sianka ze stołu wigilijnego, wrzucić trzeba było grosik. Ale wigilijne obrządki lasowiaków dotyczyły nie tylko zdrowia i pomyślności w nadchodzącym roku. Także panny mogły w prosty sposób dowiedzieć się, czy wyjdą w najbliższym czasie za mąż.

- W Wigilję panna brała swoją drewnianą łyżkę i szła do chlewa. Musiała uderzyć w koryto - zdradza Anna Rzeszut. - Jeśli świnia zarechotała, to znaczyło, że jakiś kawaler się pojawi. Ale jak świnia odwróciła się zadkiem do panny, to znaczyło, ze kawalerowie będą się od niej odwracali.

W ten wieczór panny nasłuchiwały też szczekania psów. Z której strony zaszczekał - z tej strony należało się spodziewać amanta. Najlepiej, jak pies szczekał od strony młyna, bo synowie młynarza to dobra partia.

- Po Wiliji nie zaszkodziło też dzieciakom łyżkom po głowie dać, żeby jem głupote wybić - śmieje się Zofia Wydro, lasowiaczka. Podczas sobotniej wieczerzy w Baranowie członkinie zespołu obrzędowego "Lasowiaczki" z Anną Rzeszut na czele zadbały, żeby biesiadnikom nie zabrakło tradycyjnego lasowiackiego jadła. Był oczywiście opłatek, potem barszcz z uszkami, pierogi z kwaśną kapustą, groch z kapustą, gołąbki i kasza w kilku daniach, między innymi ze śmietaną i śliwkami.


POWIĄZANE

Główny Inspektorat Sanitarny wydaje coraz więcej ostrzeżeń publicznych dotyczący...

Uprawa soi przy wsparciu technologii – ciekawy kierunek dla polskich rolników Ar...

Najnowsze dane GUS pokazały zaskakująco wręcz dobre dane na temat aktywności dew...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę