Polscy chmielarze szykują się do protestów pod browarami. Chcą w ten sposób wywrzeć presję na producentach piwa, by zechcieli kupować od nich szyszki chmielowe. Plantatorzy – szczególnie na Lubelszczyźnie, gdzie jest chmielowe zagłębie (90% polskich upraw) – mają ogromne, kilkusettonowe, zapasy surowca.
Browarnicy kupują niewiele naszego chmielu i płacą poniżej kosztów produkcji. A im dłużej surowiec leży u rolnika tym bardziej traci na jakości i jest coraz tańszy.
Niektóre firmy skupujące szyszki płacą za kilogram kilkakrotnie mniej niż wynosi cena kontraktowa, bo chmiel jest kupowany głównie na wolnym rynku. Zapasy – od trzech lat – mają nie tylko plantatorzy, ale i zakłady przerabiające szyszki na ekstrakt chmielowy na zamówienie browarów. Z tego właśnie powodu upadł niedawno „Chmiel Polski” – największa firma skupowa tej branży w Polsce.
Pracownicy tego przedsiębiorstwa myślą o założeniu spółki pracowniczej by utrzymać jego funkcjonowanie. Plantatorzy też chcą do nich dołączyć. W zakładzie jest już syndyk, który wspiera ich starania. Ale czy firmę uda się uratować? Pod warunkiem, że będą mieli odbiorcę na swoje produkty, o co teraz usilnie zabiegają.
Będzie to jednak trudna droga, bo właściciele naszych browarów to głównie obcokrajowcy, którym nie zależy na podtrzymywaniu polskich plantacji. I raczej należy się liczyć z ich częściową likwidacją. Dla rolników będzie to ogromna strata, bo założenie i utrzymanie plantacji jest bardzo drogie.
Kosztują zabiegi chemiczne i cała infrastruktura na polu: słupy, druty, nawozy, ochrona roślin, ale także suszarnie, magazyny, piece, energia. Polska jest piątym producentem chmielu na świecie i trzecim w Europie. Szkoda byłby taką pozycję stracić. Bo przecież surowiec mamy znakomitej jakości. Co dalej z polskim chmielem, czy uda się uratować plantacje i lubelskie zakłady, co z obiecaną pomocą Ministerstwa Rolnictwa.? W programie porozmawiają o tym:
Marek Sawicki – minister rolnictwa /PSL/
Daniel Kuś – Krajowy Związek Plantatorów Chmielu
Janusz Podleśny – syndyk zakładów „Chmiel Polski” S.A./OTV Lublin/
-------------------------------------
Być może najbliższe śniadanie wielkanocne będzie ostatnim, na które kupimy jajka po cenie w miarę przystępnej. W przyszłym roku na pewno będzie dużo drożej. Powód zasadniczy to wyższe koszty produkcji. Bowiem drobiarze będą musieli szybko modernizować swoje kurniki, w których trzeba wymienić (do końca 2011 roku) klatki dla kur na większe i o innych kształtach.
Wymaga tego unijna dyrektywa z 1999 roku. Problem w tym, że w Polsce należałoby złomować ogromną ilość klatek użytkowanych od zaledwie kilku lat. Nasze fermy były w większości budowane i modernizowane w latach 2000 – 2003 za kredyty preferencyjne z dopłatami budżetowymi.
W kurnikach instalowano takie klatki jakie wówczas były na rynku, a nie spełniały one wymogów dyrektywy z 1999 roku. Ale te klatki na pewno jeszcze się nie zamortyzowały. A ponieważ kredyty nie są spłacone, więc kurniki pozostają własnością banków. I to one muszą wyrazić zgodę na wyrzucenie starych klatek. I pewnie się zgodzą, jednak pod warunkiem, że kredyt zostanie spłacony przed terminem.
Ale dalsza produkcja jaj będzie możliwa dopiero po wymianie klatek. Lecz na co też są potrzebne pieniądze, czyli następne kredyty. Kogo będzie na nie stać? Polskie ministerstwo rolnictwa uznało ekonomiczne argumenty właścicieli ferm i wystąpiło do Komisji Europejskiej o przedłużenie użytkowania starych klatek do 2017 roku.
Uzasadnieniem są nie tylko nie spłacone kredyty i brak funduszy na wymianę klatek, ale też wynikający z tego spadek podaży jaj i zagrożenie importem z krajów trzecich, gdzie nie nikt się nie przejmuje dobrostanem zwierząt. A to przecież ochrona kur niosek i poprawa warunków ich bytowania była główną przyczyną, dla której w 1999 roku zdecydowano o konieczności wymiany klatek na większe i wygodniejsze. Na razie jednak tylko niecałe 10 % jaj na rynku pochodzi z klatek bardziej przyjaznych kurom. A prawie 80% kur w UE ciągle „mieszka” w starych klatkach.
Polskie stanowisko popierają nie tylko nowe państwa członkowskie, ale także Anglicy, Francuzi, Hiszpanie i Włosi. Jednak Komisja Europejska mówi „nie” polskiemu wnioskowi. Choć unijni eksperci mają świadomość, że do 1 stycznia 2012 co najmniej połowa kur nieśnych w Unii (ok. 150 mln sztuk) będzie utrzymywana w starych klatkach, bo nie ma w wymaganym terminie ponieważ szans na wymianę klatek. Choćby dlatego, że firmy produkujące urządzenia nie są w stanie sprostać zamówieniom.
A co będzie jeśli Komisja Europejska nie przedłuży terminu użytkowania konwencjonalnych klatek? Cieszyć się będą na pewno obrońcy zwierząt. Ale jaja zdrożeją, bo będzie ich dużo mniej. W kilku krajach, w których zaczęto wymieniać klatki już zanotowano niższą produkcję i wyższe ceny. Skutkiem takiej sytuacji będzie też spadek konkurencyjności unijnych producentów.
Spodziewany jest bardzo duży import. Polska również przestanie być samowystarczalna i nie będzie zarabiać na eksporcie jaj. Są też wątpliwości co do kosztownego znakowania opakowań z jajami pochodzącymi z nowych systemów klatkowych. Drobiarze twierdzą, że ta informacja nie rekompensuje wyższych kosztów produkcji. Nie zauważono bowiem zwiększonego zainteresowania takim produktem, bo nie wszystkich na niego stać.
No, ale dyrektywa jest i trzeba coś z tym fantem zrobić. Czy to możliwe by udało się pogodzić argumenty obrońców praw zwierząt z interesami producentów i klientów? Porozmawiamy o tym w programie „Tydzień”.
Goście:
Marek Sawicki – minister rolnictwa /PSL/
Janusz Wojciechowski – poseł do Parlamentu Europejskiego /PiS/
Jerzy Leszkiewicz – producent jaj z woj. mazowieckiego
8194948
1